wtorek, 3 lipca 2018

2. Rodzina po zmroku

- Co ty tutaj, do cholery, robisz?
Najważniejsze pytanie zawisło w powietrzu. Jason, zamiast odpowiedzieć, wyciągnął się na krześle i odchylił do tyłu, bujając się przez kilka chwil. Dick stukał niecierpliwie palcami o blat.
Obok nich pojawiła się Starfire i podała Nightwingowi nową kawę. Dolała do niej sporą ilość mleka, a Dick spojrzał na napój krytycznym wzrokiem.
- Kawa z mlekiem jest dla bab - zadrwił Todd, balansując na dwóch nogach krzesła.
- Sam jesteś baba. Odpowiedz na pytanie.
Jason wzruszył ramionami i gwałtownie usiadł prosto, gdy krzesło nagle przechyliło się za bardzo do tyłu. Starfire patrzyła to na jednego, to na drugiego, nie wiedząc, co zrobić. Odkąd tych dwoje rozmawiało, reszta trzymała się z daleka, szanując prywatność Nightwinga. Dziewczyny poszły popływać w basenie, chłopcy zaszyli się za murem obronnym w pokoju Bestii z grami wideo i paczką popcornu. Raven udawała, że medytuje przy oknie, potajemnie przysłuchując się rozmowie.
Wtajemniczona Kori nie widziała powodu, by uciekać. Rozpoznała nazwisko, wiedziała kim był dla Dicka ten mężczyzna.
Richard podziękował za kawę i skinął głową, a ona posłusznie odeszła do kuchni, by podjadać zrobione chwilę wcześniej grzanki.
- Jakbym miał wybór, nigdy bym się nie zapuścił na to zadupie - warknął Todd. - Masz mi oddać kasę za pociąg.
- Przyjechałeś pociągiem? - Nightwing się zakrztusił. Podobno cała komunikacja miejska stała od dwóch dni. - I od kiedy ty się kogoś słuchasz?
- Od kiedy ty, łkając o niespełnionej miłości i lojalności wobec twoich tęczowych przyjaciół, uciekłeś od Mrocznego Rycerzyka z płaczem, aż do tej zapyziałej dziury i zostawiłeś mnie na pastwę jego nowego bachora, którego - nawiasem mówiąc - mam ochotę zasztyletować coraz częściej. Więc jak tylko przestanie padać, ubiorę twój tyłek w ten gejowski sweter i zawiozę prosto do Gotham, żebyś mógł zmusić Bruce'a do oddania młodego z powrotem Talii, bo inaczej nie ręczę za siebie. Ani za moją spathę w plecaku.
Po słowach Red Hooda zapadło milczenie. Dick oniemiał na długą chwilę, zanim dotarł do niego sens słów Todda.
Czasami Grayson miał ochotę znienawidzić Todda. Naprawdę. I w przeszłości zdarzało się ku temu wiele powodów. Jak tamta sprawa w Blüdhaven, gdy Jason postanowił zabawić się w mieście Dicka jako nowy Nightwing. Był arogancki, bezwzględny i deptał po wszystkich zasadach, jakich trzymał się Grayson.
Był jednak jego młodszym bratem, nawet jeśli oboje czasem udawali, że jest inaczej. Nightwing miał dużo czasu, aby poznać Jasona i wiedzieć, kiedy za fasadą ignoranckiej gadki kryło się ukryte dno.
- Jeśli chcesz, żebym wrócił do Gotham - odezwał się w końcu. - wystarczyło poprosić. Wiesz, że zawsze wam pomogę.
Brwi Jasona powędrowały w górę i zaraz wybuchnął śmiechem, a Starfire drgnęła, upuszczając nagryzioną grzankę.
Nightwing sięgnął po swój kubek i ze zdziwieniem zorientował się, że był już opróżniony do połowy. Nawet nie zauważył, kiedy to się stało.
- Jason! Zamierzałem to wypić.
Młodszy mężczyzna go zignorował.

***

Raven zasunęła za sobą drzwi pokoju. Rozmowa zaczęła robić się nieco zbyt osobista i irytująca, gdy bracia zaczęli się wyzywać od narządów płciowych kobiety i części od roweru. Jak dzieci, pomyślała Azarathka, biorąc do ręki grube tomiszcze z zakurzonej półki i otworzyła na stronie, zaznaczonej zakładką. Ułożyła się wygodnie na łóżku, a jednym ruchem ręki zapaliła kolorowe lampki na sztucznym, miniaturowym drzewku.
Kori była przygnębiona nieświąteczną atmosferą w wieży i do każdego pokoju wstawiła mini choinkę. Nawet do łazienki wstawiła dwie świeczki w kształcie drzewka. Raven chciało się wymiotować od tego przymilnego świątecznego nastroju.
Odszukała wzrokiem akapit, przy którym ostatnio skończyła i zaczęła czytać.
Na ziemi przed muzykami leżał otwarty futerał od gitary, w którym błyszczało już dziesięć nabojów, i kiedy wyśpiewujący na całe gardło długowłosy miał w tekście coś wyjątkowo śmiesznego, dołączając do żartu zabawne miny, tłum od razu odpowiadał radosnym chichotem, rozlegały się oklaski, a do futerału leciał kolejny nabój.
Skończyła się-
Rachel przerwała czytanie, poirytowana. Przez drzwi i ściany wyraźnie słyszała ciężkie kroki goniących się po korytarzu przyjaciół. Odłożyła tom obok na kocu, podeszła do drzwi i wyjrzała na zewnątrz. Przed oczyma śmignęła jej sylwetka Terry, a zaraz za nią Bestii i Cyborga, którzy wykrzykiwali coś podnieceni. Blondynka nie mogła przestać się śmiać, nawet w chwili, gdy ledwo wyrobiła przed zakrętem i otarła się o krawędź ściany. Chłopcy dogonili ją w trzech susach, przepychając się między sobą.
Dom wariatów.
Usiadła ze skrzyżowanymi nogami na łóżku, oparła książkę o łydki i pochyliła się nad tekstem. Przyciągnęła do siebie słuchawki i telefon, puściła losową playlistę i ponownie zagłębiła się w fikcyjnym świecie.
Skończyła się piosenka o błąkającym się po tunelach nieboraku i długowłosy oparł się o ścianę, żeby odpocząć, a saksofonista w marynarce od razu zaczął grać jakiś nieznany Artemowi, ale najwyraźniej bardzo popularny tu motyw, bo ludzie przyjęli go brawami i jeszcze kilka "kulek" błysnęło w powietrzu i uderzyło o wytarty, czerwony-
Przerwało jej pukanie, które usłyszała nawet pomimo muzyki. Azarathka ukryła twarz w dłoniach. Przysięgam, że jeśli w tej książce też jest zaklęty jakiś magiczny smok, to powybijam tych półgłówków co do nogi.
Zignorowała walenie do drzwi i zwiększyła głośność muzyki. Mogło się nawet palić, miała to w nosie. Chciała chociaż skończyć rozdział.
-uderzyło o wytarty, czerwony aksamit futerału.
Chan i Tuz rozmawiali o czymś przy najbliższym straganie i nie pośpieszali na razie Artema, który mógłby z pewnością stać tam jeszcze godzinę i słuchać tych pospolitych piosenek, lecz nagle wszystko się skończyło. *
Raven w tamtej chwili żałowała, że u nich nikt nie umiał grać ani śpiewać i musiała się zadowolić brzmieniem basowej gitary i perkusji wyłącznie z telefonu.
W miarę czytania przestała się skupiać na książce i zatraciła się w muzyce. Nawet nie spostrzegła, kiedy jej noga zaczęła delikatnie podrygiwać do tekstu.
And if you don't love me now. You will never love me again. I can still hear you saying. You would never break the chain. Never break the chain~.
Słowa i muzyka urwały się nagle. Roth musiała wyglądać w tamtym momencie wyjątkowo głupio, bo brunet roześmiał się cicho. Podniosła wzrok i ujrzała Nightwinga, który przysiadł obok niej na brzegu łóżka. Dick przyłożył jedną słuchawkę do ucha i przysłuchiwał się muzyce.
- Fleetwood Mac? Kto tego jeszcze słucha?
- Ja - Rachel wyrwała mu słuchawki z ręki i wyłączyła muzykę z telefonu.
Grayson czy nie, bardzo jej się nie podobało, że ktoś śmiał przerwać jej w odpoczynku od reszty świata. Założyła ręce na piersi i rzuciła mu mordercze spojrzenie. Dick zaczął cicho podśpiewywać pod nosem, kompletnie gubiąc się w rytmie i słowach piosenki, która przecież składała się w tylko jednej zwrotki i refrenu. Raven nie pozostało nic innego jak go zignorować i zająć się rozmyślaniem nad swoim własnym ciężkim losem. Musiała pogodzić się z tym, że brunet teraz będzie siedział u niej na łóżku i rozpraszał jej anielską cierpliwość, bo ona była zbyt uprzejma, żeby go wyrzucić za drzwi na zbity pysk.
W czasie krótszym niż pięć sekund jej anielska cierpliwość się skończyła. Od strony okna zawiał mroźny, grudniowy wiatr, mimo iż okna były szczelnie zamknięte. Dick się wzdrygnął.
- O co chodzi? - zapytała Rachel. - Jeśli przyszedłeś tutaj, aby mi poprzeszkadzać, to wybrałeś zły moment.
- Chciałbym cię prosić o przysługę - odparł Dick. Raven odruchowo się wyprostowała. - Zwracam się do ciebie, ponieważ jesteś moją najbardziej zaufaną i oddaną przyjaciółką i tylko ciebie mogę o to prosić.
Rachel wstała i poprawiła zasłony, aby Grayson nie zauważył rumieńca wypływającego na jej bladą twarz.
- Rozmawiałem z Jasonem - ciągnął brunet. Zauważyła, z jaką trudnością wymówił imię brata. - Miał kilka przydatnych informacji, które mogą rzucić nowe światło na parę starych spraw. Od dawna wiedziałem, że Deathstroke wynajął Red Hooda, w tamtym czasie znanego jeszcze jako Red X, aby odwracał naszą uwagę, ale według Todda przy porwaniu pomagała jeszcze inna dziewczyna.
- To wiemy - przerwała mu Rachel. - To była Susan. Zaprowadziła nas wprost w zastawioną pułapkę Ligi, zapomniałeś?
Nightwing wolno pokręcił głową.
- Susan to inna sprawa. Dziewczyna nazywała się Alex. Nikt nie wie, skąd się wzięła, ani kim jest. Po wykonanym zadaniu Slade od razu ją zwolnił, bo podobno były jakieś spięcia między nią, a Susan. Jay... Jason twierdzi, że po tamtym zleceniu widział ją w Jump City jeszcze dwa razy, a potem rozpłynęła się w powietrzu.
- Może Star będzie coś wiedzieć - zaproponowała Raven.
Twarz Dicka wykrzywiła się w grymasie i wydał z siebie jakiś stłumiony dźwięk.
- Nie będę jej o to prosić. Nie chcę jej o tym przypominać, dość już wycierpiała z mojego powodu.
Raven zamilkła, udając, że rozumie. Kori była w domu już dwa tygodnie i bardzo dobrze się trzymała, zważywszy na to, co się wydarzyło. Było to niebywałe i czasami dziwne, w niczym nie przypominała starej Kori, która potrafiła tygodniami rozpamiętywać fakt, że Robin nie uznawał ją za swoją dziewczynę. Raven nie potrafiła sobie wyobrazić, co ją spotkało w Lidze Zabójców, ale skoro nie okazywała żadnych ran na duszy, mogliby przestać traktować kosmitkę jak księżniczkę na ziarnku grochu.
Nightwing nieoczekiwanie przykrył jej dłoń swoją własną, a Rachel poczuła się, jakby poraził ją prąd. Pochylił się do niej.
- Chciałbym cię prosić, abyś poszukała informacji o Alex - powiedział. - To dla mnie bardzo ważne.
Raven zabrała dłoń.
- To tylko chwilowe - dodał pośpiesznie Grayson. - Dopóki się nie ulokuję w nowej pracy. Nie chcę cię obarczać zbyt wielkim ciężarem.
Mogłaby odrzucić prośbę. Odesłać Dicka z kwitkiem, aby radził sobie sam. Mogła też zapytać, dlaczego nie przekazał informacji całej drużynie, tylko jej na osobności.
Zamiast tego się zgodziła. Przez bardzo krótki moment żałowała wypowiedzianych słów, ale tylko dopóki na twarzy Nightwinga nie zajaśniał lekki uśmiech. Mężczyzna poklepał ją po ramieniu, dziękując jej i zapewniając, że jest najlepsza.
Objaśnił jej, gdzie i jak szukać informacji. Raven tylko patrzyła, jak gestykuluje rękoma i przewija różne dziwne strony na swoim telefonie. Nie musiała kiwać głową ani pomrukiwać; wiedział, że słuchała.
Było późno, gdy do niej przyszedł, ale zrobiło się jeszcze później, gdy wychodził. Zanim skończyli rozmawiać, minęła północ. Raven odprowadziła Dicka do samych drzwi. Oboje życzyli sobie dobrej nocy i mężczyzna odszedł korytarzem w swoją stronę.

***

Kiedy Nightwing wrócił do swojego pokoju, ze zdumieniem zastał w nim Starfire i Cyborga. Victor przysiadł na łóżku, Kori przycupnęła na podłodze przy szafie. Oboje niezręcznie spojrzeli na Nightwinga, jakby właśnie im przerwał w rozmowie o nim samym.
- W porządku? - spytała Kori, gdy tylko Dick otrząsnął się ze zdziwienia nagłą wizytą. - Gdzie byłeś?
W jej oczach było widać niepokój. Cyborg, bardziej opanowany, miał obojętny wyraz twarzy, który jednak mówił Nightwingowi, że był zły.
- Rozmawiałeś z Toddem, prawda? - zapytał tonem, który nie potrzebował odpowiedzi. - Kim on jest, czego tu szuka?
Nightwing poczuł się nagle bardzo, bardzo zmęczony.
- A skąd ja mam, do cholery, wiedzieć czego on tu szuka? Bestii zapytaj, on go tu przytargał - warknął.
Kori drgnęła przez ostry ton w głosie Dicka i podciągnęła nogi pod brodę. Brunet spochmurniał na widok jej markotnej miny, ale naprawdę nie miał ochoty teraz ciągnąć tej dyskusji. Otworzył szafę i przebrał się w luźny podkoszulek i czarne spodnie dresowe, nic sobie nie robiąc z obecności członków drużyny. Był w swoim pokoju i mógł robić, co chciał, do jasnej anielki. Miał dość ludzi, którzy bez przerwy patrzyli mu na ręce i mówili, co miał robić.
- Prosiłem was, żebyście się nie wtrącali w moje sprawy - warknął.
Kopniakiem wrzucił brudne ubrania na dno szafy. Zamknął ją i odwrócił się do nich, splatając ręce na piersi. Kori nerwowo bawiła się palcami, jak zawsze, gdy była zestresowana. Vic taksował Nightwinga wzrokiem przez długą chwilę, zanim w końcu się odezwał.
- Rozumiemy to, stary. Serio. Ale nie możesz zawsze otaczać się murem tajemnic, nie wyjaśniając niczego. Przypomnij sobie, dlaczego drużyna się rozpadła.
Dick uderzył pięścią w drzwi szafy, które odskoczyły od framugi. Zatrzasnął je ze złością. Gdyby nie ona, przywaliłby w kogoś innego. Odwrócił się do Cyborga z morderczą furią wypisaną na twarzy.
- Obwiniasz mnie? Mnie?! Znowu?
- Gdybyś nie zgrywał ciągle egoistycznego dupka, nie musiałbym - odparł Victor lodowatym głosem, niewzruszony wybuchem Nightwinga.
- Nie chcę od ciebie słyszeć ani słowa na ten temat! - krzyknął. Zaciskał w całej siły pięści, ledwo panując nad sobą. Część jego mózgu rejestrowała krew spływającą po dłoni, powoli wypływającą z miejsc, gdzie wbijał paznokcie. - A teraz wynoś się stąd, dopóki masz obie ręce w jednym kawałku.
Victor wstał. Gdy stali naprzeciw siebie, wyraźnie było widać różnice we wzroście. Cyborg przewyższał Nightwinga co najmniej o głowę.
- Ja tu dowodzę, a ty jesteś tylko gościem. Nie będziesz mi mówić, co mam...
- Wynoś się! - wrzasnął Richard. Kori poderwała się na nogi, nie mogąc znieść ani słowa więcej. Wzięła przyjaciela za rękę i, stając na palcach, powiedziała Cyborgowi do ucha coś, czego Grayson nie mógł dosłyszeć przez szumiącą w jego głowie krew.
Wyraz twarzy Vica złagodniał odrobinę i pozwolił się kosmitce wyprowadzić z pokoju, która rzuciła ostatnie spojrzenie na Dicka i również wyszła. Drzwi zasunęły się za nią, a Nightwing usiadł na podłodze, czując, że brakuje mu sił, by stać.
Musiał się napić. Najlepiej czegoś mocnego. Zanim zupełnie oszaleje.

*~*~* 

* Stawiam wakacyjnego oneshota każdemu, kto zgadnie, co czytała Raven :3

Pierwszy raz cierpię na potop pomysłów i brak czasu w wakacje. Zwykle jest odwrotnie, heh. Rozpisałam jeden z wątków na kilka/kilkanaście najbliższych rozdziałów i nie mam pojęcia, kiedy ja to napiszę, skoro ciągle gdzieś wyjeżdżam. (ciepłe kraje, przybywam!)
Czy tylko ja uwielbiam, jak Batfamily się sprzecza ze sobą w ten charakterystyczny, rodzinny sposób? 
I będzie więcej Rae, yay! (nie wiem, czy taka wersja Raven wam pasuje)
No i udanych wakacji, nareszcie przyda nam się trochę słońca.