piątek, 30 marca 2018

40. Follow me anywhere

Pojedyncze promienie słońca zaczęły powoli przebijać się przez ciężkie szare chmury. Raven odetchnęła głęboko wilgotnym powietrzem po burzy. Stała na skraju dachu, wpatrzona w spienione fale morskie, rozbijające się o brzeg wyspy. Szykowała się właśnie do medytacji - po takich wieściach nawet ona musiała ochłonąć. Zawisła w powietrzu ze skrzyżowanymi nogami i zaczęła powtarzać swoją mantrę, odcinając się od świata zewnętrznego. Medytacja zawsze pomagała jej się wyciszyć i pozbierać myśli. Była tylko ona i Azarath. W tym momencie dla Raven nie istniała ani Ziemia, ani Ameryka, ani wieża, a nawet Dick, który przyszedł pokopcić z drugiej strony dachu.
Nie spodziewała się tego z jego strony. Znała go lepiej niż ktokolwiek, a i tak zdołał ją zaskoczyć, czego nie dała po sobie oczywiście poznać. Teraz pewnie będzie chciał zorganizować misję ratunkową dla prawdopodobnie martwej dziewczyny. Zabierał się z motyką na słońce. Tylko głupcy mieli odwagę wkroczyć do uzbrojonej po zęby fortecy Ligi Zabójców.
A ona pójdzie za tym głupcem. Nie musiał nawet nic mówić, wystarczyłoby jedno jego spojrzenie, a ona rzuciłaby wszystko, by mu pomóc.
- Rae - w pewnym momencie Richard stanął za nią. Położył rękę na jej ramieniu, a Azarathka poczuła, jak oblewa się rumieńcem i przyśpiesza jej serce.
Stanęła na ziemi i odwróciła się do niego, dziękując sobie za zakrywający twarz kaptur.
- Chciałbym usłyszeć, co o tym sądzisz - powiedział.
- Sądzę, że powinieneś przestać palić, albo załatwić sobie gumę do żucia.
Grayson uśmiechnął się.
- A tak na poważnie?
- To samobójstwo, Dick - odparła, patrząc mu głęboko w oczy. - Nie ważne, jak bardzo ci zależy, to nie jest warte twojego życia.
Spochmurniał. Doskonale zdawał sobie sprawę z konsekwencji. To mogła być podróż w jedną stronę i to nawet bez gwarancji, że Starfire wciąż będzie tam przebywać.
Stali przez chwilę w milczeniu - on trawiąc jej słowa, ona nie wiedząc, jak mu pomóc. Zimny wiatr wiał zza ich pleców, rozwiewając im włosy.
I wtedy rozległ się alarm, słyszalny nawet na dachu. Spojrzeli po sobie i zerwali się, by jak najszybciej znaleźć się w salonie, w centrum dowodzenia
- Co się dzieje? - zapytał brunet, gdy już dotarli. Cyborg właśnie wpatrywał się w ekran i wystukiwał komendy, a Bestia biegał w kółko i panikował.
- To Liga, mówię wam! Wiedzą, że chcemy ich napaść, dlatego postanowili zrobić to pierwsi. Idą po nas!
Raven chwyciła go za kark i posadziła na podłodze.
- Nikt nikogo nie napada - warknęła, ale dla pewności spojrzała na Cyborga. - Prawda?
Półrobot oderwał na moment wzrok od ekranu. Nawet Raven zaraziłaby się paranoją Garfielda od zbyt długiego przebywania w jego towarzystwie.
- To włamanie do wozu przewożącego nielegalne wyroby tytoniowe - oznajmił, wskazując kciukiem na zhakowane nagranie z miejskiego monitoringu. - Liga to to nie jest, ale nie widzę dokładnej liczby rabusiów.
- Powiększ - poleci Nightwing. Victor spełnił polecenie i im oczom ukazało się słabej jakości wideo, przedstawiające wybuch na tyłach furgonetki i kilka sylwetek, migających wśród dymu.
- Bliźniacy - stwierdził Grayson. Widząc pytające spojrzenia, pośpieszył z wyjaśnieniem: - To nazwa grupy. Działali przez pewien czas w Gotham, zawsze we dwójkę, skąd ta nazwa. Upodobali sobie napady takiego typu. Kradną nielegalny towar i potem sprzedają go dwa razy drożej.
- To na co my jeszcze czekamy? - rzekł Victor, zacierając ręce na myśl o porządnej walce.

***

Odgłos eksplozji poniósł się echem po opustoszałej nagle ulicy. Nieoznakowana furgonetka wyłoniła się z powstałej chmury dymu, łamiąc przy okazji wszystkie przepisy drogowe. Pędziła z zawrotną prędkością, ocierając się o znaki drogowe i hydranty w uliczce zbyt wąskiej na swobodny przejazd.
- Cholera! - zaklął Cyborg. Wykręcił samochodem ostro w prawo, ledwo unikając zderzenia ze ścianą budynku i wjechał w szerszą ulicę, równoległą do tej, którą kierowała się furgonetka. Motor Nightwinga pognał prosto
- Terra, szykuj się już - Nightwing rzucił do słuchawki. - To już trwa za długo, zagrodź mu drogę, zanim wyjedzie na obwodnicę.
Blondynka do tej pory poruszała się na wyrwanym kawałku asfaltu, znacznie wolniej od Cyborga czy Nightwinga. Podleciała bliżej Graysona, skupiając się na wytworzeniu ściany przed pędzącymi złodziejami.
- Padnij! - głośny krzyk Raven wytrącił ją z koncentracji. Rzucony w powietrze granat hukowo-błyskowy oślepił Terrę. Straciła równowagę, utrzymywany dotąd w powietrzu kawałek skały rozsypał się w drobny mak, a sama poleciała w dół. Czekało ją niechybne rozpłaszczenie się jak naleśnik, gdyby nie Beast Boy, który w porę ją złapał.
Furgonetka tymczasem przyśpieszyła, rzucając wyzwanie ścigającym ją Tytanom, a następnie ostro skręciła w następną ulicę, jadąc pod prąd i taranując wszystkie mijające samochody.
Jeden z przestępców, wytatuowany od stóp do głów, wychylił się przez rozbite okno i zaczął strzelać z broni do Nightwinga, siedzącego im na ogonie. Dick zręcznie wyminął większość pocisków, poza tymi, które utkwiły w karoserii motoru.
- Nikt nam nie powiedział, że będzie tu przydupas Batmana! - wrzasnął Bliźniak numer 1. Przeszedł na tyły pojazdu, gdzie wrzucili ukradzione paczki z papierosami i narkotykami. Ominął je i chwycił czekający w pogotowiu karabin. Otworzył tylne drzwi i wycelował broń, gotową do strzału w goniących ich bohaterów. Zaczął strzelać, nie bacząc na nagły popłoch wśród cywilów.
Nie dostrzegał tylko jednej rzeczy. Na twarzy Nightwinga, ukrytej pod kaskiem, błądził szyderczy uśmiech godny kota z Cheshire.
Jinx czekała na dachu budynku. Lada chwila pościg miał do niej dotrzeć i miała spełnić swoją rolę.
- Jinx, zaraz u ciebie będą - usłyszała głos Graysona, dobiegający z komunikatora.
- Widzę - odparła i skoczyła w dół. Wylądowała zgrabnie trzy piętra niżej, na samym środku pustej drogi. 300 metrów, 200 metrów... Gdy pędzący pojazd był już tuż tuż, strzeliła wiązką swoich promieni prosto przed samochód. W asfalcie utworzyła się wyrwa, a z maski furgonetki buchnęła chmura dymu. Przestępcy nie zdążyli wyhamować i wpadli wprost do powstałej dziury.
Jinx przyjrzała się swoim paznokciom. Nieźle, jak na długą przerwę.
Cyborg zatrzymał się z piskiem opon tuż za nią, przygotowując działo soniczne na powoli wypełzających z rozbitego pojazdu złodziei. Ledwo wydostali się na zewnątrz, w tle rozbrzmiały policyjne syreny.
- Szybko poszło - skomentował Nightwing, zabierając się do związywania Bliźniaków. Pochwalił drużynę, która instynktownie ustawiła się za nim, jak za czasów, gdy to on był liderem.
Policja przyjechała i zabrała przestępców, dziękując Tytanom za wykonaną robotę
- Nightwing! - Jinx z Terrą rozpromieniły się na widok bruneta. Wcześniej nie miały okazji się przywitać, zajęte pogonią. Grayson wymienił uścisk dłoni z Tarą, Jinx wspięła sie na palce i cmoknęła go w policzek.
- Co sprowadza cię do miasta? - zapytała blondynka. Zanim zainteresowany zdążył odpowiedzieć, na jego głowę wdrapał się zielony lemur, wpychając swoje łapy do oczu i ust zaskoczonego Dicka.
- A co powiecie na pizze?*

***

Bestia wskoczył na stół i klęknął na kolano, w jednej ręce trzymając do połowy opróżnioną szklankę, a w drugiej dłoń Tary, która usiłowała zachować powagę.
- Hej, skarbie, a znasz to? - zagadnął tonem, który nie zwiastował nic dobrego. Raven zniżyła się jeszcze bardziej i udawała, że nie ma z nim nic wspólnego. - Gdybyś była kanapką w McDonald's, nazywałabyś się McBeauty.
Tara zaśmiała się jako jedyna ze wszystkich osób, siedzących dookoła stołu.
- Czy on się upił? - Victor wyrwał szklankę z dłoni Bestii, by stwierdzić, że to tylko cola. - Jest niepełnoletni, a zachowuje się jak podpity.
- To wy połknęliście kij - odparował zielony, wciągając zanoszącą się ze śmiechu Terrę na stolik. Dwie kelnerki stały niepewnie z boku, nie wiedząc, czy reagować. W cywilnych ciuchach czy nie to wciąż byli Tytani. Trudno ich było nie poznać.
Rozległ się głuchy stukot szkła o drewniany stół wraz z głośnym westchnieniem Graysona, który właśnie opróżnił trzecią szklankę piwa. Tytani wspólnie zastanawiali się, czy on przypadkiem nie przyjechał tu motorem prosto z pracy i jak ma zamiar potem wrócić, nachlany w trzy dupy.
- Wiecie, tak sobie myślę - zaczął powoli brunet, uważnie dobierając słowa, jak człowiek, który wie, że wypił zbyt wiele. - Dlaczego nie potrafimy po prostu wziąć się w garść i żyć dalej? Przestać użalać się nad sobą i zauważyć, że deszcz nie pada przez cały czas. Zacząć od nowa.
Drużyna wymieniła zaniepokojone spojrzenia
- Rae, Vic, Gar, no dalej. Nie wstydźcie się. Wiem, że leży wam to na sercu, tak samo, jak mnie. Jesteśmy bandą frajerów, ot co, która nie potrafi się pozbierać.
Uśmiechnął się do siebie na jakieś wspomnienie, patrząc niewidzącym wzrokiem w dal. Logan i Markov usiedli na stoliku, marząc by Nightwing przestał mówić i jednocześnie kontynuował.
- Cy, przepraszam za zrzucenie na ciebie obowiązku lidera. Wiem, że nie powinienem był... To nie tak, że sobie nie radzisz... I-i przepraszam za tamten zderzak, to było okropne. Rachel, naprawdę doceniam to, co dla mnie robisz. Jesteś świetna. Nie bądź zazdrosna o Sally - Azarathka, słysząc swoje imię najpierw drgnęła nerwowo, a potem zakopała się w kapturze swojej bluzy.
- Nightwing, może już wystarczy - próbowała oponować. Złapała go za przedramię, ale odtrącił jej smukłą dłoń.
- Gar - Dick zwrócił się do zielonego, na co ten pisnął cicho. - Czy możesz... na chwilę tylko... zmienić się w jednorożca?
- Co? - bąknął głupio. Ktoś parsknął nagłym śmiechem. Beast Boy obejrzał się przez ramię i zobaczył, że jego "przyjaciele" go opuścili. Grayson tymczasem podniósł się i, oparłszy się o stolik, pochylił nad Loganem.
- Nie mówi mi, że nie chcesz być jednorożcem - Teraz wyraźnie było czuć od niego alkoholem i Bestia skrzywił się na ten zapach. Odepchnął jego twarz od siebie, która znajdowała się zdecydowanie zbyt blisko. - Dalej, Gar.
- Nie jestem-
Słowa sprzeciwu nie miały tutaj żadnej mocy, bo Dick już złapał za szpiczaste uszy Garfielda jak za końską uzdę i pociągnął.
- Chodź nnnnoooooo. Chcę zobaczyć jednorożca! - do niemal histerycznych krzyków Graysona dołączył śmiech Tytanów, którzy nawet już nie próbowali ukryć swojego rozbawienia nagłym obrotem sytuacji. - Albo pegaza. Lub hipogofra!
- Hipogryfa - poprawiła Raven, z dziwnie wesołym tonem w głosie
- Nie pomagasz! - Bestia spojrzał na nią błagalnie, ale ona tylko się uśmiechnęła. Usilnie starał się odczepić od siebie nachlanego Nightwinga, co wyglądało naprawdę komicznie z punktu widzenia Tytanów.
- CHCĘ POJEŹDZIĆ NA KUCYKU. ZRÓB TO DLA MNIE, GAR!
Cyborg wspierał się jedną ręką o kolano, drugą trzymając za brzuch, który zaczął go boleć od śmiechu. Nie mogąc się powstrzymać, zaczął nagrywać całe zajście, dla przyszłych pokoleń. W celach dowodowych, oczywiście, jakby ktoś miał jakieś wątpliwości.
- To będzie cenna lekcja dla wszystkich - powiedział blaszak. - Nightwing powinien poważnie zastanowić się nad odstawieniem picia, żeby nie sprawiać Bestii kolejnej traumy, związanej z ujeżdżaniem go.
Terra łypnęła na niego groźnie, wyraźnie odczytując ukryty przekaz.**
- Tak, Nightwing - Raven uśmiechnęła się szyderczo - pij częściej

***

Gdy jakimś cudem udało im się odstawić kompletnie zlanego Graysona z powrotem do wieży i umieścić go w łóżku, w jego dawnym pokoju, Tytani rozsiedli się zmęczeni na kanapie, wsłuchani w szum ekranu. To z pewnością był pracowity dzień dla każdego.
- Jak w pracy, Jinx? - zagadnął swoją dziewczynę Cyborg. Czarodziejka półleżała, oparta o jego tors i bawiła się rąbkiem spódnicy.
- Nie najgorzej. To w sumie bardziej jak hobby, więc większość roboty jest przyjemna - odpowiedziała.
Drzwi rozsunęły się i do środka weszła Rachel, która wracała od Nightwinga. Zostawiła mu na stoliku nocnym listek tabletek przeciwbólowych i szklankę wody. Zastanawiała się, który to już raz robi za jego niańkę.
- Nie chcę psuć nastroju, ale powinniśmy o tym pogadać - powiedziała, widząc obie pary wtulone w siebie. Zakochani głupcy.
- Wiem! - wykrzyknął Bestia, podnosząc się z kolan Terry. - Patrz, co ten głupek zrobił z moimi włosami!
Przewróciła oczami.
- Nie mówiłam o tym.
Cyborg wstał i Jinx poleciała do tyłu, ale zaraz również się wyprostowała. Tak naprawdę już o tym dyskutowali, gdy Raven niańczyła Graysona. Każde z nich nie miało nic do stracenia i byli gotowi wziąć udział w tej misji. Nie było o czym rozmawiać, co Raven zauważyła po ich postawie.
- Zamierzamy skopać tyłki Lidze Zabójców - Cyborg stanął prosto i splótł ręce na piersi, uśmiechając się wyzywająco.

*~*~*
*Niby Bestia podczas przemiany w zwierzęta w kreskówce nie gada, ale wszędzie indziej już potrafi... Tak jest wygodniej.
**
( ͡° ͜ʖ ͡°)
Usiłowałam zachować powagę, naprawdę. Ale chyba mam dość depresji.

wtorek, 6 marca 2018

39. Long story short

Szykujcie się na dużą ilość dialogów.

*~*~*



Star była głównym ogniwem spajającym Tytanów razem. Można ją obwiniać, w końcu to z jej powodu coś poszło nie tak, ale czy miała możliwość powstrzymania tego?
Była osobą, która widząc kłócących się przyjaciół, stawała między nimi, wpatrywała się w nich przez bardzo długą chwilę i pytała "Dlaczego? Dlaczego się kłócicie, skoro jesteśmy przyjaciółmi?"
Potem już nikt nie pytał "dlaczego".

***

Raven pierwsza wzięła do ręki chude akta, leżące na wierzchu i spojrzała na pierwszą stronę. Była to kartoteka. Zdjęcie przedstawiało niezbyt przyjaźnie uśmiechniętą blondynkę, mrużącą wściekle oczy. Przedstawiało Susan.
- Robin... - zaczęła wolno. - Co to ma znaczyć?
- Ukrywałem to przed wami z różnych powodów, jednak czas by prawda ujrzała światło dzienne.
Faktycznie, wydawała się nieco podejrzana. Rachel zawsze była ciekawa, skąd ma takie możliwości, czy wiedzę, ale żeby posuwać się do tego stopnia...
- Jesteś pewien tych informacji? - zapytała, chociaż wiedziała, że tak. Robin nigdy nie przedstawiał czegoś, czego nie był pewny. Przewróciła stronę. Mimo wszystko to było irracjonalne. Taka młoda osoba i tyle zbrodni...
Beast Boy wyrwał młodej Azarathce aktówkę i zaczął czytać. Pozostali siedzieli jak na szpilkach, czekając na jego reakcję. Słusznie się obawiali.
- Co ty pierdolisz?! - zerwał się z miejsca i cisnął dokumenty na podłogę. - Jakie morderstwo? Liczba ofiar 57? Jak jedna osoba mogła zabić tyle osób w jedną noc? Jaki, kurwa, Slade Wilson?!
Prawdopodobnie jeszcze nigdy nie widzieli Bestii tak zdenerwowanego. Jednak gdy usłyszeli to imię, sami poczuli, że naprawdę coś jest nie tak. Terra powoli sięgnęła po wypchaną teczkę, za nią Cyborg i reszta. Zapadła grobowa cisza, przerywana tylko dźwiękiem przerzucanych kartek.
Raven pociągnęła BB w dół i posadziła go z powrotem.
- To wszystko prawda? - spytał Kid Flash. Robin znów potwierdził skinieniem głowy. - Wiedziałem, że coś było z nią nie tak.
- Nie uważasz, że ojcostwo Slade'a należy poddać dyskusji? - wtrąciła się różowowłosa czarodziejka.
- Jakiej dyskusji? Masz tu fakty czarno na białym, Jinx! Tak mi się wydawało, że widziałem Susan w podobnej sytuacji, ale nigdy nie miałem okazji się upewnić, myślałem, że tylko mi się zdawało.
Wally trzymał w rękach teczkę ze szczegółowo opisaną próbą zabójstwa małej córki wpływowego biznesmena w Jump City (odniesienie do rozdziału 30). Na końcu widniało zdanie, zapisane odręcznie pochyłym pismem.
"W związku z tym incydentem, członek Młodych Tytanów, Susan, zostaje usunięta z zespołu ze skutkiem natychmiastowym i nieodwracalnym."
Terra zaglądała Westowi przez ramię i czytała opisane zdarzenie z oczami ogromnymi ze zdumienia i... strachu przed osobą, która kiedyś przyjęła ją pod swój dach.
- Ale przecież mówiłeś, że sama zrezygnowała z powodów rodzinnych - powiedziała cicho.
- Kłamałem - odpowiedział Robin bez większej skruchy. - Słuchajcie, wiem, że jest wam ciężko przyjąć do wiadomości fakt, że osoba, z którą pracowaliśmy ramię w ramię, okazała się szpiegiem i seryjnym skrytobójcą, ale to jest prawda. Nie pokazywałbym wam tego, gdybym nie był pewien w stu procentach.

***

Nightwing wyjął ledwie zaczętego papierosa ze szklanej popielniczki, która leżała na stoliku kawowym. Zapalił go wygrzebaną z kieszeni dżinsów czerwoną zapalniczką.
Siedzieli na półokrągłej kanapie, pod którą rozkładały się okruszki niesprzątane chyba od zawsze. Raven udawała, że czyta książkę, ale od pięciu minut nie przewróciła żadnej strony. Bestia stał przy aneksie kuchennym i czekał, aż zagotuje się woda na herbatę. Zerkał co chwilę w stronę szatyna, niepewny, kiedy pozorny spokój Graysona posypie się jak domek z kart.
Na szczęście nie musieli długo czekać na pozostałych domowników.
Rachel podniosła głowę znad lektury akurat w momencie, gdy usłyszeli szybkie kroki na korytarzu. Kilka sekund potem Cyborg wpadł jak burza do salonu, uprzednio przyhamowując przed rozsuwanymi drzwiami. Odszukał wzrokiem Garfielda i chwycił go za ramiona, zaczynając nim potrząsać. Bestia był chyba zbyt zaskoczony, by zareagować.
- Czy tobie do reszty odbiło?
- Ciebie też miło widzieć, Cy - powiedział BB, podczas gdy jego głowa latała w przód i tył, jak u pieska kiwającego głową, gdy samochód przejeżdżał przez kolejne wyboje.
Victor wskazywał wymownie ekran wbudowany w jego przedramię, na którym wyświetlała się historia połączeń od Garfielda.
- Do cholery, spowiadaj się natychmiast!
- Myślę, że powinnyśmy poczekać na resztę - Bestia uniósł rękę w obronnym geście, na co Cyborg wznowił potrząsanie nim.
- Żadne "zaczekać", teraz mi mów! Skoro policja o tym już wie, to Nightwing pewnie też. Zdajesz sobie sprawę, jakiego on dostanie świra? Przecież on pół miasta przewróci i nie będzie na ciebie czekał.
- Ekhem - dobiegło ich zza pleców Logana. Cyborg spojrzał w tamtym kierunku i wrzasnął, jak mała dziewczynka na widok pająka, raptownie puszczając Bestię. Wydawałoby się, że dopiero teraz zdał sobie sprawę z obecności Graysona w ich domu.
Nightwing do tej pory siedział grzecznie na kanapie i gapił się na plastikowe twarze dziennikarek, podsumowujących ubiegły tydzień. Teraz wstał, odłożył napoczętego papierosa z powrotem na popielniczkę i skrzyżował ręce na piersi. Patrzył uważnie na Cyborga, a jego twarz wyrażała absolutne zero emocji. Chociaż błękitne spojrzenie, ukryte za maską, było zimne jak lód.
Twarz Victora przybrała czerwony odcień, a on sam emanował mieszanką gniewu i wstydu.
- Nie będzie czekał? - powtórzył Grayson.
- Po niego też zadzwoniłeś? - Cyborg wydusił, patrząc z niedowierzaniem na Bestię. Zielony przytaknął. - I zgodził się?
- Jak widzisz - Nightwing rozłożył ręce. - Chociaż wcale mi się to nie podoba.

***

Mężczyzna podziękował za posiłek, odstawił talerz do zlewu w celu umycia go przy najbliższej okazji i ponownie usiadł za stołem.
- A teraz do rzeczy - zawiało chłodem. Nie spodziewała się tak szybkiej zmiany nastroju. - Wiem, że jesteś tutaj na jego prośbę. Niepotrzebnie. Nie jestem dzieckiem, potrafię o siebie zadbać.
Przeczy sam sobie, przemknęło jej przez myśl.
- Zwyczajnie się o ciebie martwi. Po tym jak odszedłeś od Tytanów... - urwała. Nie chciała kontynuować, a on nie chciał słuchać. Porzucenie stanowiska lidera to sprawa zamknięta i obiecali sobie do niej nie wracać.
- Niech się nie wtrąca w moje życie - powiedział niebezpiecznie niskim głosem. Wszelka wzmianka o panu Ja-Wiem-Lepiej okropnie go drażniła. Dalsze drążenie tego tematu mogło się źle skończyć. - Co z Susan?
Drgnęła. Gdyby ludzie mogli zabijać wzrokiem, siedzący naprzeciw niej mężczyzna byłby teraz martwy. Raven troszeczkę się zdenerwowała, aż nawet żyłka jej wyskoczyła na czole. Trzasnęły drzwiczki od mikrofali.

***

Victor prychnął. Przez 3 lata Nightwing skutecznie izolował się od Tytanów oraz całego Jump City i udawał, że nie ma z nimi nic wspólnego. Co oczywiście często zaprzeczała obecność Raven i Kid Flasha u jego boku, ale sam się do tego nie przyznawał.
Cyborg jednak próbował podtrzymać dawne relacje. Bądź co bądź byli kiedyś najbliższymi przyjaciółmi. Nie wierzył, że Grayson mógł chcieć od tak odciąć się od wszystkiego, co łączyło go z Tytanami. Rozumiał, że przypominało to Dickowi zmarłą Starfire, ale zdecydowanie zbytnio się nad sobą użalał. Richard musiał wrócić.
Właśnie dlatego prosił Rachel, by miała oko na Nightwinga.
- To nie ma znaczenia - powiedział. - Nadal chcę wiedzieć, o co chodzi.
Garfield niechętnie wyciągnął z kieszeni swój telefon i podał go Cyborgowi.
- Nie patrz się tak na mnie, tylko zobacz - odezwał się Logan, widząc uniesione brwi Victora i minę jasno wyrażającą niezrozumienie. Cyborg przyjrzał się fotografii, wyświetlającej się na ekranie. Przedstawiało blondwłosą kobietę, podłączoną do aparatury podtrzymującej funkcje życiowe. Zdjęcie zostało wykonane w sali szpitalnej, o czym świadczyła obecność pielęgniarki i siwiejącego mężczyzny w kitlu lekarskim, a także sterylna czystość, która aż biła po oczach ze zdjęcia.
- A to jest....?
- Susan Wilson we własnej osobie - wyjaśnił Bestia, na niedokończone pytanie Victora. Cyborg spojrzał na Nightwinga i Raven, jednak oni pokręcili głowami, dając mu znak, że już widzieli to ujęcie.
- Zabawne - Stone oddał telefon właścicielowi. - Mogłoby się wydawać, jakbym zaledwie kilka dni temu nakazywał ci, żebyś się trzymał z dala od kłopotów. Wciąż czekam na dzień, w którym wyrośniesz z własnej głupoty.
- Może być łaskawie posłuchał, zamiast ciągle mi przerywać. Fakty są takie, że kilka godzin temu do wieży zadzwoniła policja z zawiadomieniem o Wyposażonej, którą okazała się być Susan. Była w tragicznym stanie, zagrażała życiu innych i własnemu. Dzień wcześniej została znaleziona nieprzytomna na głównym cmentarzu w Gotham City. Początkowo zamierzali przewieźć ją karetką do najbliższego szpitala, ale ona... Według zeznań świadków zaczęła wysyłać jakieś sygnały bezpośrednio do mózgów osób, które z nią wtedy były. Majaczyła, trzęsła się i krzyczała. Kompletnie jej odbiło, chociaż nadal była nieprzytomna. Kierowca karetki nie był w stanie prowadzić pojazdu i prawie spowodował wypadek, na szczęście odbyło się bez ofiar. Dlatego zdecydowano, żeby przewieźć ją tutaj, do Jump City. Jako jedyni w całym stanie mamy szpital ze specjalnym oddziałem, przygotowanym pod Wyposażonych.
- Poczekaj - Nightwing przerwał mu opowieść. - Na tamtym zdjęciu znajdowała się w znacznie poważniejszym stanie niż tylko utrata świadomości.
- Może ty chcesz kontynuować? - Garfield rzucił mu spojrzenie spod byka. - No więc...
- Nie zaczyna się zdania od "no więc".
- Dacie mi w końcu dojść do słowa? - zirytował się. - Właśnie zmierzałem do tej ważniejszej części, dlatego łaskawie bądźcie cicho. Wracając, gdy przyszedłem do Susan wyglądała całkiem przytomnie. Cóż, prawdę mówiąc, to zapłaciłem za jej pobyt z własnej kieszeni i ją wypisałem. Chciałem...
- Pozwoliłeś jej uciec?!
Szatyn ruszył w stronę Bestii. Jego knykcie zbielały od zaciskanych pięści, a on sam emanował wściekłością na tyle dużą, by zmusić Rachel do cofnięcia się. Garfield skulił się w sobie, widząc tak wzburzonego Graysona.
Gar być może zdołałby się uchylić, gdyby ktoś go ostrzegł. Zupełnie nie spodziewał się ataku ze strony Nightwinga. Zdążył jedynie spiąć mięśnie, zanim perfekcyjnie wymierzony cios uderzył go w podbrzusze i zwalił z nóg. Nightwing chwycił Bestię za kołnież i uniósł na wysokość własnej twarzy. Przypominał Garfieldowi w tamtej chwili bardziej rozjuszone zwierze niż człowieka. Niewątpliwie na jednym uderzeniu by się nie skończyło, gdyby nie interwencja Raven. Odepchnęła swoją mocą Graysona, zaś Cyborg podtrzymał osuwającego się na kolana Bestię.
- Wystarczy - jedno jej słowo wystarczyło, by mordercza furia Dicka zmalała. Opuścił ramiona, ale nadal nie spuszczał wzroku z Garfielda.
BB obmacał cały swój brzuch i odetchnął w ulgą, nie znajdując żadnych połamanych żeber. Ból stopniowo zaczynał rozchodzić się po jego wnętrznościach, ale na szczęście zdołał uniknąć poważniejszych obrażeń.
- Nikt nikomu nie połamie dzisiaj kości. Nikt się dzisiaj nie pozabija, więc proszę, Nightwing, ogarnij się łaskawie - syknęła Rachel. - Nadal nie znamy całej prawdy.

***

Ciało miało na sobie czarną sukienkę i tylko jeden różowy kapeć na nodze, a to, co wystawało z ciała, przypominało jelito. Spojrzał na ręce ofiary – a raczej jedną rękę. Druga wyglądała raczej jak krwawy ochłap. Lewe ramię kończyło się teraz w połowie przedramienia i wystawały z niego dwie złamane kości.
Beast Boy wpadł do łazienki, umiejscowionej przy kuchni. Jak burza minął drzwi, prześlizgnął się po wyłożonej kafelkami podłodze jak łyżwiarz, który stracił równowagę, dopadł muszli klozetowej i chwycił kurczowo jej krawędzie. Naszła fala nudności i zwymiotował, wydając z siebie głośny, chrapliwy dźwięk jak maszyna, której za chwilę zaczną pękać tryby.
Jezu - pomyślał. - Jezu, to nie może być ona... Kto mógł...
I wtedy do jego uszu dotarł dźwięk wody kapiącej z prysznica. Mimowolnie skierował wzrok w tamtą stronę, drżąc całym ciałem z przerażenia.
Naga kobieta leżała tuż koło niego. Jej ciało znajdowało się w kabinie prysznicowej i tylko głowa oraz ręce były poza nią. Mokre, krótkie włosy zawijały się na szyi.
Zupełnie jakby nagle zasłabła tuż po skończonej kąpieli. Jakby właśnie zamierzała wyjść z kabiny i zasnęła. Jednak świeża, otwarta rana tuż pod linią piersi świadczyła o czym innym.

***

Garfield westchnął przeciągle. Zdecydowanie zbyt często wzdychał w ostatnim czasie.
Półleżał teraz na kanapie z gorącym kompresem na brzuchu, z Cyborgiem po swojej prawej i naburmuszonym Nightwingiem, który musiał odstawić kofeinę oraz Raven po swojej lewej.
- Słuchaj - powiedział Dick. - Przepraszam za to. Wiesz, że strasznie mnie drażni ten temat.
Bestia uniósł rękę do góry.
- Luz, stary, zdarza się.
- Możesz kontynuować? - wtrącił się Cyborg. Od jakiegoś czasu jego noga drgała nerwowo i stukała piętą o podłogę.
Zielony przeczesał włosy. Nie było łatwo, właśnie teraz miała zacząć się najgorsza część. Z jego winy zginął człowiek i musiał się do tego przyznać.
- Musiałem gdzieś ukryć Susan, więc zabrałem ją do Zatanny.
- Że niby do kogo ją zabrałeś? - wrzasnął Richard, podnosząc się z kanapy. Dopiero co opanował chęć rozwalenia Bestii twarzy, a ten stwarzał mu teraz kolejną możliwość wysłania go do szpitala.
- Zatanna nie żyje.
Dick opadł z powrotem na kanapę. Wpatrywał się dłuższą chwilę w przestrzeń przed sobą, trawiąc to, co wypalił Gar.
Beast Boy opowiedział im, co zdarzyło się poprzedniego wieczora. O tym, jak namówił Zatannę, zostawiając Susan pod jej opieką.
- Dowiedziałem się o Graysonie przez przypadek. To jakiś jej były, czy coś w tym rodzaju - powiedział.
- Grayson? - Nightwing z Raven wymienili znaczące spojrzenia.
Garfield przyglądał im się uważnie.
- Znasz go? - zapytał, na co Dick wyparł się, mówiąc, że nigdy nie słyszał o takim człowieku.
Logan tłumaczył dalej, aż doszedł do konfrontacji ze Slade'm. Deathstroke najpierw go zaatakował i Bestia zmuszony był bronić się przed zabójcą. Slade znalazł się tam, szukając córki, która nagle zniknęła. Wydawał się być autentycznie wściekły, gdy pogotowie zabierało Susan.
- Podejrzewa Ligę Zabójców.
Wszyscy drgnęli nerwowo i nastroszyli się na sam dźwięk tej nazwy. Każdy działający bohater, nawet jeśli nie miał z nimi styczności, to znał kogoś, kto miał. Krążyło wiele plotek o nich, a sama organizacja uchodziła za niemal legendarną. Ze słynnym Ra's al Ghulem na czele.
- To kompletnie nie ma sensu! - Bestia zaprotestował, tarmosząc swoje włosy. Gubił się już we wszystkim czego doświadczył i czego się dowiedział.
- Owszem, ma - oznajmił Grayson. - Widzisz, Liga była zamieszana w to od początku.
- Nie rozumiem.
- To bardzo proste, Cy. Wszystko samo zaczyna łączyć się w całość, gdy poznasz już elementy układanki - ciągnął. - Liga Zabójców wynajęła Deathstroke'a, by porwał dla nich Gwiazdkę. Już od jakiegoś czasu prowadzili eksperymenty z super-żołnierzami i Jamą Łazarza. Testowali jaki wpływ na kosmitów mają uzdrawiające wody Jamy. Eksperyment okazał się totalną klapą, ponieważ nie mogli w żaden sposób kontrolować wskrzeszonych i musieli ich uśpić. Susan pomogła ojcu uprowadzić Star, dlatego też była w to bezpośrednio zamieszana. Teraz gdy jej moc zaczęła się chwiać i wymykać spod kontroli, Ra's al Ghul poczuł się zagrożony. Istniała możliwość, że Susan przez przypadek wyjawi jakieś ich tajne informacje, dlatego wysłał ludzi, by się jej pozbyć. Niestety, Zatanna weszła im w drogę.
Nightwing westchnął głęboko. Śmierć jego przyjaciółki była kolejną raną zadaną w jego serce. Jego rodzice, Jason, Starfire, a teraz jeszcze Zatanna. Miał nadzieję, że to tylko kolejny koszmar. Ile bliskich będzie musiał stracić, by los mu odpuścił? Bruce, Tim, Damian, Barbara, Młodzi Tytani... Ile śmierci zobaczy w swoim życiu? Był skazany na samotność. Nawet po stracie rodziców, gdy dorastał u boku Batmana, czuł tę przytłaczającą pustkę bardziej niż powinien. Młodzi Tytani ją stopniowo zapełniali, więc dlaczego ich porzucił?
Ostatecznie, nie uciekł jednak daleko. Porzucił bycie Robinem, zostawiając część przeszłości za sobą. Za to Bludhaven było blisko jego rodziny i przyjaciół, ale nie za blisko. Mógł rozważyć, kim byłby bez nich. Bez tożsamości powiązanej z cieniem Batmana i bycia przywódcą. By mógł znaleźć swoje własne światło, za którym będzie podążał.
- Zakładam, ze Zatanna walczyła z żołnierzami Ligi. Dlatego spotkał ją gorszy los od Susan, która nie stawiała oporu. Wilson wciąż żyje, prawda? - nagłe pytanie Dicka skierowane było do Bestii, który dopiero po chwili otrząsnął się i energicznie pokiwał głową. Przedłużające się milczenie Nightwinga sprawiło, że Garfield również zaczął się zastanawiać nad pewnymi sprawami.
Drużyna patrzyła z podziwem na ich dawnego lidera. Wydedukował coś, czego oni mogli się jedynie mgliście domyślać i pewnie doszliby do błędnych wniosków.
- Ale skąd masz informacje o Lidze Zabójców? - zapytał Victor, na co Dick uśmiechnął się szelmowsko w odpowiedzi.
- Nie myśl, że przez cały ten czas się obijałem.
Nightwing miał dostęp do systemów w Batcave oraz do archiwum policji, w której pracował. Znacznie ułatwiło mu to znalezienie przydatnych informacji. Działając sam, miał o wiele więcej swobody. Do wtyki w postaci Damiana Wayne'a, syna Batmana i Tali al Ghul, wolał się nie przyznawać.
Wyciągnął z kieszeni pendrive'a i podłączył go do komputera. Otworzył folder i wyświetlił z niego kilka zdjęć na głównym ekranie.
- Mam też to. To jedno z kilku podobnych ujęć, wychwyconych przez satelitę.
Powiększył i wyostrzył fotografię. Przedstawiała rozległy plac treningowy. Przy jednym z murów otaczających plac dało się dostrzec dwie ubrane na czarno sylwetki. Ciągnęli ciało o nietypowym kolorze skóry i ognistych włosach.
Cyborg i Bestia rozdziawili usta ze zdziwienia, Raven zdobyła się na uniesienie brwi.
- To zdjęcie sprzed roku. Nie wiem, co się z nią teraz dzieje. Może być znów martwa - powiedział Nightwing z wyraźnym bólem w głosie.
- Myślisz, że to może być...
Przytaknął. Ostatecznie, nie potrzebował więcej dowodów. Musiał ją znaleźć i zobaczyć, choćby miał ujrzeć martwe ciało Tamaranki. Nie chciał odwiedzać pustego grobu. Nie znowu.

*~*~* 
Za bardzo się wkręciłam w pisanie, żeby to tak szybko skończyć XD