piątek, 30 marca 2018

40. Follow me anywhere

Pojedyncze promienie słońca zaczęły powoli przebijać się przez ciężkie szare chmury. Raven odetchnęła głęboko wilgotnym powietrzem po burzy. Stała na skraju dachu, wpatrzona w spienione fale morskie, rozbijające się o brzeg wyspy. Szykowała się właśnie do medytacji - po takich wieściach nawet ona musiała ochłonąć. Zawisła w powietrzu ze skrzyżowanymi nogami i zaczęła powtarzać swoją mantrę, odcinając się od świata zewnętrznego. Medytacja zawsze pomagała jej się wyciszyć i pozbierać myśli. Była tylko ona i Azarath. W tym momencie dla Raven nie istniała ani Ziemia, ani Ameryka, ani wieża, a nawet Dick, który przyszedł pokopcić z drugiej strony dachu.
Nie spodziewała się tego z jego strony. Znała go lepiej niż ktokolwiek, a i tak zdołał ją zaskoczyć, czego nie dała po sobie oczywiście poznać. Teraz pewnie będzie chciał zorganizować misję ratunkową dla prawdopodobnie martwej dziewczyny. Zabierał się z motyką na słońce. Tylko głupcy mieli odwagę wkroczyć do uzbrojonej po zęby fortecy Ligi Zabójców.
A ona pójdzie za tym głupcem. Nie musiał nawet nic mówić, wystarczyłoby jedno jego spojrzenie, a ona rzuciłaby wszystko, by mu pomóc.
- Rae - w pewnym momencie Richard stanął za nią. Położył rękę na jej ramieniu, a Azarathka poczuła, jak oblewa się rumieńcem i przyśpiesza jej serce.
Stanęła na ziemi i odwróciła się do niego, dziękując sobie za zakrywający twarz kaptur.
- Chciałbym usłyszeć, co o tym sądzisz - powiedział.
- Sądzę, że powinieneś przestać palić, albo załatwić sobie gumę do żucia.
Grayson uśmiechnął się.
- A tak na poważnie?
- To samobójstwo, Dick - odparła, patrząc mu głęboko w oczy. - Nie ważne, jak bardzo ci zależy, to nie jest warte twojego życia.
Spochmurniał. Doskonale zdawał sobie sprawę z konsekwencji. To mogła być podróż w jedną stronę i to nawet bez gwarancji, że Starfire wciąż będzie tam przebywać.
Stali przez chwilę w milczeniu - on trawiąc jej słowa, ona nie wiedząc, jak mu pomóc. Zimny wiatr wiał zza ich pleców, rozwiewając im włosy.
I wtedy rozległ się alarm, słyszalny nawet na dachu. Spojrzeli po sobie i zerwali się, by jak najszybciej znaleźć się w salonie, w centrum dowodzenia
- Co się dzieje? - zapytał brunet, gdy już dotarli. Cyborg właśnie wpatrywał się w ekran i wystukiwał komendy, a Bestia biegał w kółko i panikował.
- To Liga, mówię wam! Wiedzą, że chcemy ich napaść, dlatego postanowili zrobić to pierwsi. Idą po nas!
Raven chwyciła go za kark i posadziła na podłodze.
- Nikt nikogo nie napada - warknęła, ale dla pewności spojrzała na Cyborga. - Prawda?
Półrobot oderwał na moment wzrok od ekranu. Nawet Raven zaraziłaby się paranoją Garfielda od zbyt długiego przebywania w jego towarzystwie.
- To włamanie do wozu przewożącego nielegalne wyroby tytoniowe - oznajmił, wskazując kciukiem na zhakowane nagranie z miejskiego monitoringu. - Liga to to nie jest, ale nie widzę dokładnej liczby rabusiów.
- Powiększ - poleci Nightwing. Victor spełnił polecenie i im oczom ukazało się słabej jakości wideo, przedstawiające wybuch na tyłach furgonetki i kilka sylwetek, migających wśród dymu.
- Bliźniacy - stwierdził Grayson. Widząc pytające spojrzenia, pośpieszył z wyjaśnieniem: - To nazwa grupy. Działali przez pewien czas w Gotham, zawsze we dwójkę, skąd ta nazwa. Upodobali sobie napady takiego typu. Kradną nielegalny towar i potem sprzedają go dwa razy drożej.
- To na co my jeszcze czekamy? - rzekł Victor, zacierając ręce na myśl o porządnej walce.

***

Odgłos eksplozji poniósł się echem po opustoszałej nagle ulicy. Nieoznakowana furgonetka wyłoniła się z powstałej chmury dymu, łamiąc przy okazji wszystkie przepisy drogowe. Pędziła z zawrotną prędkością, ocierając się o znaki drogowe i hydranty w uliczce zbyt wąskiej na swobodny przejazd.
- Cholera! - zaklął Cyborg. Wykręcił samochodem ostro w prawo, ledwo unikając zderzenia ze ścianą budynku i wjechał w szerszą ulicę, równoległą do tej, którą kierowała się furgonetka. Motor Nightwinga pognał prosto
- Terra, szykuj się już - Nightwing rzucił do słuchawki. - To już trwa za długo, zagrodź mu drogę, zanim wyjedzie na obwodnicę.
Blondynka do tej pory poruszała się na wyrwanym kawałku asfaltu, znacznie wolniej od Cyborga czy Nightwinga. Podleciała bliżej Graysona, skupiając się na wytworzeniu ściany przed pędzącymi złodziejami.
- Padnij! - głośny krzyk Raven wytrącił ją z koncentracji. Rzucony w powietrze granat hukowo-błyskowy oślepił Terrę. Straciła równowagę, utrzymywany dotąd w powietrzu kawałek skały rozsypał się w drobny mak, a sama poleciała w dół. Czekało ją niechybne rozpłaszczenie się jak naleśnik, gdyby nie Beast Boy, który w porę ją złapał.
Furgonetka tymczasem przyśpieszyła, rzucając wyzwanie ścigającym ją Tytanom, a następnie ostro skręciła w następną ulicę, jadąc pod prąd i taranując wszystkie mijające samochody.
Jeden z przestępców, wytatuowany od stóp do głów, wychylił się przez rozbite okno i zaczął strzelać z broni do Nightwinga, siedzącego im na ogonie. Dick zręcznie wyminął większość pocisków, poza tymi, które utkwiły w karoserii motoru.
- Nikt nam nie powiedział, że będzie tu przydupas Batmana! - wrzasnął Bliźniak numer 1. Przeszedł na tyły pojazdu, gdzie wrzucili ukradzione paczki z papierosami i narkotykami. Ominął je i chwycił czekający w pogotowiu karabin. Otworzył tylne drzwi i wycelował broń, gotową do strzału w goniących ich bohaterów. Zaczął strzelać, nie bacząc na nagły popłoch wśród cywilów.
Nie dostrzegał tylko jednej rzeczy. Na twarzy Nightwinga, ukrytej pod kaskiem, błądził szyderczy uśmiech godny kota z Cheshire.
Jinx czekała na dachu budynku. Lada chwila pościg miał do niej dotrzeć i miała spełnić swoją rolę.
- Jinx, zaraz u ciebie będą - usłyszała głos Graysona, dobiegający z komunikatora.
- Widzę - odparła i skoczyła w dół. Wylądowała zgrabnie trzy piętra niżej, na samym środku pustej drogi. 300 metrów, 200 metrów... Gdy pędzący pojazd był już tuż tuż, strzeliła wiązką swoich promieni prosto przed samochód. W asfalcie utworzyła się wyrwa, a z maski furgonetki buchnęła chmura dymu. Przestępcy nie zdążyli wyhamować i wpadli wprost do powstałej dziury.
Jinx przyjrzała się swoim paznokciom. Nieźle, jak na długą przerwę.
Cyborg zatrzymał się z piskiem opon tuż za nią, przygotowując działo soniczne na powoli wypełzających z rozbitego pojazdu złodziei. Ledwo wydostali się na zewnątrz, w tle rozbrzmiały policyjne syreny.
- Szybko poszło - skomentował Nightwing, zabierając się do związywania Bliźniaków. Pochwalił drużynę, która instynktownie ustawiła się za nim, jak za czasów, gdy to on był liderem.
Policja przyjechała i zabrała przestępców, dziękując Tytanom za wykonaną robotę
- Nightwing! - Jinx z Terrą rozpromieniły się na widok bruneta. Wcześniej nie miały okazji się przywitać, zajęte pogonią. Grayson wymienił uścisk dłoni z Tarą, Jinx wspięła sie na palce i cmoknęła go w policzek.
- Co sprowadza cię do miasta? - zapytała blondynka. Zanim zainteresowany zdążył odpowiedzieć, na jego głowę wdrapał się zielony lemur, wpychając swoje łapy do oczu i ust zaskoczonego Dicka.
- A co powiecie na pizze?*

***

Bestia wskoczył na stół i klęknął na kolano, w jednej ręce trzymając do połowy opróżnioną szklankę, a w drugiej dłoń Tary, która usiłowała zachować powagę.
- Hej, skarbie, a znasz to? - zagadnął tonem, który nie zwiastował nic dobrego. Raven zniżyła się jeszcze bardziej i udawała, że nie ma z nim nic wspólnego. - Gdybyś była kanapką w McDonald's, nazywałabyś się McBeauty.
Tara zaśmiała się jako jedyna ze wszystkich osób, siedzących dookoła stołu.
- Czy on się upił? - Victor wyrwał szklankę z dłoni Bestii, by stwierdzić, że to tylko cola. - Jest niepełnoletni, a zachowuje się jak podpity.
- To wy połknęliście kij - odparował zielony, wciągając zanoszącą się ze śmiechu Terrę na stolik. Dwie kelnerki stały niepewnie z boku, nie wiedząc, czy reagować. W cywilnych ciuchach czy nie to wciąż byli Tytani. Trudno ich było nie poznać.
Rozległ się głuchy stukot szkła o drewniany stół wraz z głośnym westchnieniem Graysona, który właśnie opróżnił trzecią szklankę piwa. Tytani wspólnie zastanawiali się, czy on przypadkiem nie przyjechał tu motorem prosto z pracy i jak ma zamiar potem wrócić, nachlany w trzy dupy.
- Wiecie, tak sobie myślę - zaczął powoli brunet, uważnie dobierając słowa, jak człowiek, który wie, że wypił zbyt wiele. - Dlaczego nie potrafimy po prostu wziąć się w garść i żyć dalej? Przestać użalać się nad sobą i zauważyć, że deszcz nie pada przez cały czas. Zacząć od nowa.
Drużyna wymieniła zaniepokojone spojrzenia
- Rae, Vic, Gar, no dalej. Nie wstydźcie się. Wiem, że leży wam to na sercu, tak samo, jak mnie. Jesteśmy bandą frajerów, ot co, która nie potrafi się pozbierać.
Uśmiechnął się do siebie na jakieś wspomnienie, patrząc niewidzącym wzrokiem w dal. Logan i Markov usiedli na stoliku, marząc by Nightwing przestał mówić i jednocześnie kontynuował.
- Cy, przepraszam za zrzucenie na ciebie obowiązku lidera. Wiem, że nie powinienem był... To nie tak, że sobie nie radzisz... I-i przepraszam za tamten zderzak, to było okropne. Rachel, naprawdę doceniam to, co dla mnie robisz. Jesteś świetna. Nie bądź zazdrosna o Sally - Azarathka, słysząc swoje imię najpierw drgnęła nerwowo, a potem zakopała się w kapturze swojej bluzy.
- Nightwing, może już wystarczy - próbowała oponować. Złapała go za przedramię, ale odtrącił jej smukłą dłoń.
- Gar - Dick zwrócił się do zielonego, na co ten pisnął cicho. - Czy możesz... na chwilę tylko... zmienić się w jednorożca?
- Co? - bąknął głupio. Ktoś parsknął nagłym śmiechem. Beast Boy obejrzał się przez ramię i zobaczył, że jego "przyjaciele" go opuścili. Grayson tymczasem podniósł się i, oparłszy się o stolik, pochylił nad Loganem.
- Nie mówi mi, że nie chcesz być jednorożcem - Teraz wyraźnie było czuć od niego alkoholem i Bestia skrzywił się na ten zapach. Odepchnął jego twarz od siebie, która znajdowała się zdecydowanie zbyt blisko. - Dalej, Gar.
- Nie jestem-
Słowa sprzeciwu nie miały tutaj żadnej mocy, bo Dick już złapał za szpiczaste uszy Garfielda jak za końską uzdę i pociągnął.
- Chodź nnnnoooooo. Chcę zobaczyć jednorożca! - do niemal histerycznych krzyków Graysona dołączył śmiech Tytanów, którzy nawet już nie próbowali ukryć swojego rozbawienia nagłym obrotem sytuacji. - Albo pegaza. Lub hipogofra!
- Hipogryfa - poprawiła Raven, z dziwnie wesołym tonem w głosie
- Nie pomagasz! - Bestia spojrzał na nią błagalnie, ale ona tylko się uśmiechnęła. Usilnie starał się odczepić od siebie nachlanego Nightwinga, co wyglądało naprawdę komicznie z punktu widzenia Tytanów.
- CHCĘ POJEŹDZIĆ NA KUCYKU. ZRÓB TO DLA MNIE, GAR!
Cyborg wspierał się jedną ręką o kolano, drugą trzymając za brzuch, który zaczął go boleć od śmiechu. Nie mogąc się powstrzymać, zaczął nagrywać całe zajście, dla przyszłych pokoleń. W celach dowodowych, oczywiście, jakby ktoś miał jakieś wątpliwości.
- To będzie cenna lekcja dla wszystkich - powiedział blaszak. - Nightwing powinien poważnie zastanowić się nad odstawieniem picia, żeby nie sprawiać Bestii kolejnej traumy, związanej z ujeżdżaniem go.
Terra łypnęła na niego groźnie, wyraźnie odczytując ukryty przekaz.**
- Tak, Nightwing - Raven uśmiechnęła się szyderczo - pij częściej

***

Gdy jakimś cudem udało im się odstawić kompletnie zlanego Graysona z powrotem do wieży i umieścić go w łóżku, w jego dawnym pokoju, Tytani rozsiedli się zmęczeni na kanapie, wsłuchani w szum ekranu. To z pewnością był pracowity dzień dla każdego.
- Jak w pracy, Jinx? - zagadnął swoją dziewczynę Cyborg. Czarodziejka półleżała, oparta o jego tors i bawiła się rąbkiem spódnicy.
- Nie najgorzej. To w sumie bardziej jak hobby, więc większość roboty jest przyjemna - odpowiedziała.
Drzwi rozsunęły się i do środka weszła Rachel, która wracała od Nightwinga. Zostawiła mu na stoliku nocnym listek tabletek przeciwbólowych i szklankę wody. Zastanawiała się, który to już raz robi za jego niańkę.
- Nie chcę psuć nastroju, ale powinniśmy o tym pogadać - powiedziała, widząc obie pary wtulone w siebie. Zakochani głupcy.
- Wiem! - wykrzyknął Bestia, podnosząc się z kolan Terry. - Patrz, co ten głupek zrobił z moimi włosami!
Przewróciła oczami.
- Nie mówiłam o tym.
Cyborg wstał i Jinx poleciała do tyłu, ale zaraz również się wyprostowała. Tak naprawdę już o tym dyskutowali, gdy Raven niańczyła Graysona. Każde z nich nie miało nic do stracenia i byli gotowi wziąć udział w tej misji. Nie było o czym rozmawiać, co Raven zauważyła po ich postawie.
- Zamierzamy skopać tyłki Lidze Zabójców - Cyborg stanął prosto i splótł ręce na piersi, uśmiechając się wyzywająco.

*~*~*
*Niby Bestia podczas przemiany w zwierzęta w kreskówce nie gada, ale wszędzie indziej już potrafi... Tak jest wygodniej.
**
( ͡° ͜ʖ ͡°)
Usiłowałam zachować powagę, naprawdę. Ale chyba mam dość depresji.

3 komentarze:

  1. paranoją od Garfielda od zbyt długiego przebywania w jego towarzystwie. - To zdanie nie brzmi najlepiej. Powtórzone "od"./ Bliżniak - kropeczka zamiast kreseczki.
    Bardzo przyjemny rozdział. Taki śmieszkowy. Bardzo mi tego brakowało. Te twoje żarty są naprawdę świetne. Trochę akcji, trochę życia prywatnego. Dobre połączenie, aczkolwiek przyznam, że czekam na całą tę akcję z Ligą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No popatrz, a trzy razy sprawdzałam tego Bliźniaka i wyglądał legitnie :/
      Sama już się nie mogę doczekać tej Ligi. To był taki wstęp i mogę obiecać, że następny rozdział już będzie dotyczył wjazdu na chatę Ligi Zabójców ^^

      Usuń
  2. Co mogę powiedzieć - Nawalony Nightwing <3

    OdpowiedzUsuń

Zostaw ślad dla przyszłych pokoleń