sobota, 27 stycznia 2018

[2 years later] 17. Plan na wieczór

- Mam dość! Na przyszłość może pomyśl, kiedy wystawisz nas na takie niebezpieczeństwo!
- Wszystko było zaplanowane, było się nie wyrywać, kiedy wyraźnie kazałem ci czekać.
- Och, w takim razie przepraszam bardzo, ale sam podejmuję decyzje.
- Skoro jesteś taki mądry, następnym razem ty poprowadzisz akcję.
- Sugerujesz, że nie dam rady?
- Tak, to właśnie mówię. Wybacz, ale to ja jestem liderem, nie ty. I kiedy mówię "zostań", masz siedzieć na dupie i czekać!
- A więc to wszystko moja wina?
- Tak, bo gdyby nie ty, już byśmy ich mieli!
- Ludzie, co z wami? Przestańcie, to wcale nie pomaga...
- Cicho bądź, Logan.
- O co ci chodzi, koleś?!
- On właśnie próbuje ci wytłumaczyć, że nie masz prawa wdawać się w kłótnie bez jego zgody.
- A ty co znowu?!
- No i właśnie o tym mówię! Naskakujesz na bogu ducha winnego Bestię, a tak naprawdę powinieneś...
- Ja już dobrze wiem, co muszę zrobić!
- Ach, tak?
Mierzyli się wzrokiem, a w powietrzu dało się wyczuć napięcie. Pozostała część drużyny stała z boku i w milczeniu przysłuchiwali się tej wymianie zdań. Woleli się nie wtrącać, bo Bestia już oberwał. W mieszance przekleństw i wyzwisk nikt nie usłyszał cichego odgłosu otwieranych drzwi.
Robin zacisnął pięści. Cyborg, stojący naprzeciwko niego, z chęcią mordu w oczach obserwował, jak napina mięśnie i przygotowuje się do uderzenia. Jeszcze chwila i polałaby się krew, gdyby nie szybka interwencja Raven, która w porę odepchnęła ich od siebie. Oboje wylądowali na podłodze w bezpiecznej odległości od siebie.
- Jesteście jak dzieci - usłyszeli głos dziewczyny. - Żadne kłótnie nie zmienią tego, co już się stało. Przegraliśmy, przyjmijcie to wreszcie do wiadomości. Wina nie leży po stronie żadnego z was.
Wyciągnęła dłoń w stronę lidera. Rzucił jej gniewne spojrzenie, na szczęście zasłonięte przez maskę, ale przyjął pomoc.
- Wasze wrzaski słychać w całej wieży - oznajmiła.
- I co według ciebie mamy teraz zrobić? Przeprosić i podać sobie ręce? - burknął Cyborg, zanim ugryzł się w język.
- Nie jestem waszą matką - odparła powoli. - Rozdzieliłam was, bo mimo, iż w końcu zaczęło się tu coś dziać, nie możecie skakać sobie do gardeł, za każdym razem, kiedy pójdzie coś nie tak. Zła energia jest niemal namacalna w powietrzu. Nie widzicie tego? Drużyna się sypie!
- Co, złe wibracje przeszkadzają ci w medytowaniu? - warknął.
Dziewczyna spojrzała na niego takim wzrokiem, że stracił pewność siebie, jaką przed chwilą emanował. Zmalał. Umilkł, ale atmosfera wciąż była napięta. Spojrzał na Robina, który wciąż trwał w pozycji gotowej do ataku, prychnął i opuścił pośpiesznie salon mrucząc pod nosem wiązankę przekleństw skierowanych pod adresem lidera. Kiedy drzwi zamknęły się za nim, pozostali odetchnęli głęboko, z ulgą.
- Mogę wiedzieć, co wam odbiło? - zapytała Raven wręcz lodowatym tonem, ale cała wściekłość jaką wcześniej czuła zniknęła. Teraz była tylko zmęczona. Odpowiedzi Robina nie usłyszała, bo mimo, że stał tuż obok, została zagłuszona przez szybkie kroki na korytarzu, a później już wszyscy usłyszeli odgłos odpalanego silnika.
- Cyborg - powiedział cicho Robin.
Bestia, nie czekając na nikogo, w jednej chwili znalazł się w garażu, a w następnej krzyczał za odjeżdżającym przyjacielem.
- Cyborg, Cyborg! Co robisz, stój! Zatrzymaj się. Cholera, Cyborg!
Samochód zniknął w tunelu.
- Nie martw się, wróci - usłyszał z tyłu.
Nie wrócił.
*
- Robin, tu jesteś! - Usłyszałem radosny głos rudowłosej. Obejrzałem się przez ramię. Stała w drzwiach salonu, ubrana w letnią sukienkę pasującej pod kolor jej oczu. Na nogach miała beżowe sandały. Dziwne, wychodzi gdzieś? Za moimi plecami Bestia zagwizdał, ale zignorowałem go.
- O co chodzi? - zapytałem, pilnując, aby mój głos zabrzmiał w miarę naturalnie.
- Wiesz, w kinie grają nowy film i pomyślałam... Może byśmy poszli? - Zielone oczy wręcz błagały bym się zgodził, a ich właścicielka wydawała się być bardzo podekscytowana. Aż musiałem się uśmiechnąć.
- Bardzo chętnie, tylko widzisz... - zacząłem, ale przerwał mi stanowczy głos Cyborga:
- Nie wygłupiaj się, stary. Praca poczeka, masz okazję się rozerwać, korzystaj! I tak będziesz zarywać noc - powiedział, a ja w myślach musiałem przyznać mu rację. O dziwo, pomysł poparł również Bestia, który do tej pory zajęty był grą.
Spojrzałem na Gwiazdkę, jej uśmiech momentalnie zgasł. Spuściła wzrok.
- Dobrze, rozumiem. Nie masz czasu - powiedziała, odwróciła się i ruszyła szybko do wyjścia, jakby zła na siebie, że w ogóle na ten pomysł wpadła.
- Star! - zawołałem za nią, a może tylko zdawało mi się, że krzyczę? Obróciła się, jej oczy znów zaczęły błyszczeć, z nadzieją, że zmieniłem zdanie. Właściwie nie miałem ochoty na film, byłem teraz zajęty sprawą Raven, szczególnie po tym co powiedział mi wcześniej Bestia, ale... Nie chciałem jej znowu sprawić przykrości.- Pójdę.
Rozpromieniła się i w jednej chwili znalazła się przy mnie. Pocałowała mnie delikatnie w policzek.
- Dziękuję. Kocham cię - szepnęła i nim się obejrzałem wybiegła z salonu chichocząc chicho, zostawiając mnie z miną kompletnego idioty.
Bestia zagwizdał cicho.
- Koleś, randka? A my? - zapytał z udawanym oburzeniem. Cyborg parsknął śmiechem.
- Ty może zabrałbyś swoją dziewczynę na taką randkę? - rzucił żartobliwie. Zielony zaśmiał się i pokręcił głową, ale wiedziałem, że pewnie już coś planuje.
*
Pomysł Cyborga wcale nie był taki zły. Niedługo po tym, jak nasza zakochana para wyszła, poszedłem do Terry. Randka to świetny sposób, aby zapomnieć o tych wszystkich problemach i rozluźnić się nieco. Zapukałem dwa razy i po chwili zza drzwi wyłoniła się sylwetka blondynki.
- Cześć, Bestio. Miło cię widzieć - powiedziała przymilnym tonem i uśmiechnęła się do mnie.
- Słuchaj, tak sobie myślałem...
- Tak?
- Robin z Gwiazdką wyszli do kina i może my też moglibyśmy gdzieś wyskoczyć. Dawno nigdzie razem nie byliśmy. Jeśli oczywiście miałabyś ochotę - powiedziałem nieco zawstydzony, a moja podświadomość zdążyła już zaliczyć facepalm'a.
Na jej twarzy malowało się zdziwienie. Wyglądała na zmieszaną moją propozycją.
- To naprawdę wspaniały pomysł, Gar - odparła z udawanym zachwytem. Już wiedziałem, że będzie jakieś "ale"
- Ale...? - Błagam, żeby nie miała żadnych planów. Błagam, żeby nie miała żadnych...
- Jestem dzisiaj zajęta, może innym razem - No i masz. Teraz wiedziałem jak czuła się Star, kiedy lider próbował się wykręcić.
- To nie tak - powiedziała szybko, widząc moją minę. - Naprawdę, chętnie bym z tobą gdzieś poszła, ale dzisiaj akurat nie mogę. Przepraszam.
- Nic nie szkodzi. To może jutro?
- Jutro - zapewniła mnie i zniknęła za drzwiami.
Około dwie godziny później siedziałem na dachu, wpatrzony w niebo. Chylące się ku zachodowi słońce sprawiało, że pokrywało się pomarańczowo-różową barwą. W mieście zapalało się coraz więcej świateł. Wydało mi się szczególnie piękne, teraz gdy wieczorem ludzie wychodzą z domów, aby odetchnąć świeżym powietrzem. Gdzieś w górze rozległ się krzyk mewy, jakby chciała powiedzieć, że dzień jeszcze się nie skończył. Spojrzałem tęsknie na morze. Chwilami czułem się samotny. Mimo, że otacza mnie grupa przyjaciół, ba! nawet mam dziewczynę, ale tak naprawdę byłem sam. Najgorsze z tego wszystkiego było to, że nie miałem się jak zająć. Jest piątkowy wieczór, a ja siedzę na dachu i użalam się nad sobą. Ludzie kochani, jestem aż tak żałosny? Robin z Gwiazdką na mieście, Jinx i Nel pewnie na zakupach, Wally w Central City, Susan zajęta treningiem albo papierkową robotą, Cyborg ulepsza samochód, a Terra... Właśnie! Niby miała plany, ale nie widziałem jak wychodziła.
Jakby na potwierdzenie tych słów zaraz dostrzegłem ciemny kształt poruszający się szybko w stronę miasta. Przyjrzałem się dokładniej. Terra. Bardzo chciałem dowiedzieć się dokąd leci. Wcale nie chciałem jej szpiegować, ale kiedy skierowała się w stronę małej zatoki, wydało mi się to trochę podejrzane. Poza tym, i tak nie mam nic do roboty... Kiedy znalazła się już w pewnej odległości od wieży, zmieniłem się w kruka i poleciałem za nią. Zatrzymałem się dopiero, gdy wylądowała na plaży. Ukryłem się w miarę osłoniętym miejscu na wydmach. Nie wiem ile czasu minęło od momentu przybycia tutaj, ale w końcu dostrzegłem zakapturzoną postać zmierzającą w naszą stronę. Miała na sobie ciemny płaszcz, a kaptur niemal całkowicie zasłaniał twarz, ale nie trzeba geniusza, żeby się zorientować kto to jest. Chciałem jednak zobaczyć jej twarz, fioletowe oczy, nim dopuszczę do siebie moje obawy. Kiedy podniosła głowę, po prostu zaniemówiłem.
Nie, nie możliwe, żeby to była ta sama Raven, którą widziałem zaledwie wczoraj. Nie! Miałem ochotę wykrzyczeć to na głos, ale na szczęście w porę ugryzłem się w język. Chciałem zobaczyć co będą robić, a to wymagało utrzymania swojej pozycji w tajemnicy.
- Cześć, Rae! - przywitała się z kruczą Terra. Dziewczyna odpowiedziała jej skinieniem głowy.
- Nikt cię nie widział? - zapytała.
- Raczej nikt, ale nawet jeśli, powiedziałam Susan, że idę na patrol- odpowiedziała blondynka, a ja poczułem małe ukłucie w piersi. Nie mogła iść ze mną na randkę, bo była zajęta. Ale czym, do cholery! Tej mówi, że idzie na patrol, a tak naprawdę spotyka się z Raven?! Ciekawe jak długo już to trwa. Tydzień, miesiąc? A może rok, zaraz po tym jak Raven zniknęła? Dlaczego nic nam nie powiedziała, że ma z nią kontakt? Przecież widziała, jak się wszyscy martwimy o nią. Poczułem żal. To nie pierwszy raz, kiedy woli siedzieć cicho, zamiast powiedzieć prawdę.
- Nie, stój! - Z zamyślenia wyrwał mnie krzyk Azarath'ki. Patrzyłem szeroko otwartymi oczyma na rozgrywającą się przede mną scenę. Wyglądało to tak, jakby Terra skupiła za dużo mocy na jednym kamieniu i ten miał się zaraz rozsypać. Raven krzyczała coś do niej, nie słyszałem co. Panicznie bałem się o swoją dziewczynę. Nawet stąd widziałem, że nie panuje nad tym, dość sporym, kawałkiem ziemi. Skała pękła na kilka mniejszych kawałków i spadła na Terrę, która osunęła się na piasek. Chciałem zerwać się i jej pomóc, co pewnie bym zrobił, gdyby nie Raven. Swoją mocą odrzuciła blondynkę kilka metrów dalej, na trawę. Znów ten strach, przez który nie potrafiłem jasno myśleć. Sama zajęła się kamieniami, zapobiegając przed uderzeniem w ziemię wyrzuciła je w morze. Opadła mi szczęka, ale byłem pełen podziwu.
- Wszystko w porządku? - Podbiegła do Terry i pomogła jej się podnieść. - Co się stało, miałaś go przecież pod kontrolą.
- Ja... - zająknęła się. - Zamyśliłam się i nagle poczułam taką wściekłość... Już dobrze, możemy kontynuować.
Raven skinęła głową.
- Chodź gdzieś dalej, dam głowę, że jacyś spacerowicze nas słyszeli - powiedziała, a blondynka zarumieniła się zawstydzona.
Oddaliły się znikając z mojego pola widzenia. Czułem się źle, szpiegując je, ale musiałem, po prostu musiałem widzieć, dlatego ostrożnie opuściłem kryjówkę i ruszyłem za nimi. Gdy byłem już całkiem blisko nich, nagle wszystko szlag trafił. Zahaczyłem stopą o wystający korzeń drzewa i runąłem jak długi na ziemię. Dziewczyny odwróciły się przestraszone w moją stronę, usłyszałem jeszcze odgłos kamienia uderzającego o ziemię.
- Bestia! - pisnęła Terra, zauważywszy mnie.
Wstałem, sycząc z bólu, bo trochę się poobijałem. Spojrzałem na nią. Na twarzy miała mieszankę różnych uczuć. Za to Raven oszczędziła mi kłopotu z odróżnieniem emocji. Była wściekła.
Puściłem mimo uszu jej oskarżające słowa.
- Więc to są te twoje plany? - rzuciłem groźnie, patrząc na Terrę.
- Zamierzałam ci powiedzieć, naprawdę! - zapewniła mnie, ale nie chciałem w to wierzyć.
- Chciała lepiej kontrolować swoją moc, od kogo miałaby się nauczyć. Od Slade'a? - odezwała się Raven. Otwierałem usta z gotową ripostą, ale zamilkłem. Po części miała rację. Krucza była najlepszym nauczycielem, jeśli chodzi o kontrolę. Cała moja pewność siebie nagle zmalała. Obiecałem sobie w myślach, że pogadam o tym wszystkim z Terrą na spokojnie w wieży. Tak będzie najlepiej.
*
Żadne z nich nie wiedziało, że są obserwowani przez jeszcze kogoś. Postać zmrużyła piwne oczy i zeskoczyła z drzewa, lądując na ziemi niemal bezszelestnie. Ruszyła biegiem w stronę miasta, a jej srebrne włosy powiewały na wietrze. Niczym zjawa, skacząc z dachu na dach dotarła na miejsce spotkania ze swoim pracodawcą.
Mężczyzna czekał na nią na dachu opuszczonej fabryki, na obrzeżach miasta. Czując jej obecność obrócił się do niej, a ta uklękła przed nim.
- Dziewczyna żyje - oznajmiła - Tytani już o tym wiedzą, ale tylko część z nich ją widziała.
- Kto? - padło pytanie. Wstała.
- Bestia, Terra oraz... - zawiesiła głos, wyobrażając sobie reakcję Slade'a i uśmiechnęła się pod nosem. Mijało się to trochę z prawdą, ale ostatecznie można uznać, że ON także widział Raven. Mistrz nie będzie zadowolony, a przecież oto jej właśnie chodzi! -  Robin.
Na dźwięk tego imienia Slade uderzył pięścią w rurę od szybu wentylacyjnego. Zdusił w sobie przekleństwo, kierowane pod adresem byłego ucznia.
- Dobrze się spisałaś, Alex. Więcej od ciebie nie chcę - powiedział. Zwrócił twarz w jej stronę, ale ona najwyraźniej nigdzie się nie wybierała.
- Co? - Rzucił jej podejrzliwe spojrzenie, które widziała nawet pomimo jego maski.
- To tyle? - zapytała z przekąsem.
- Na razie nie jesteś mi potrzebna. Sam dopilnuję, aby nie dowiedział się o niej nikt więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw ślad dla przyszłych pokoleń