sobota, 27 stycznia 2018

[2 years later] 5. Kosmos

Wróciłam do swojego pokoju. Gdy tylko drzwi się za mną zamknęły, upadłam na łóżko. Przeprosiłam wcześniej Jinx i Nel, i po zapewnieniu ich, że opowiem im później, zamknęłam się w pokoju. Leżałam tak więc na łóżku, wtulając twarz w poduszkę.
Czemu Robin? Co Slade może znowu od niego chcieć? -na te pytania nie umiałam odpowiedzieć.
Odwróciłam się na plecy. Czy już zawsze tak będzie? Raven, która w ogóle nie wychodzi z pokoju, nawet nie wiadomo czy ciągle tam jest;Robin, ciągle nękany przez Slade'a; oraz oczywiście Cyborg, który od dawna nie dał znaku życia. Gdy wyjeżdżałam, myślałam, że wszystko jest w porządku. Więc co się takiego stało, że wszystko się tak nagle posypało?
Podniosłam się. Rozejrzałam się po pokoju, jakbym dopiero co się obudziła. Robin. On będzie wiedział!
Zeszłam z łóżka, wyszłam na korytarz i jak zahipnotyzowana podążałam do pokoju lidera.
Bestia minął mnie bez słowa. Chyba nawet on, zawsze wesoły chłopak, nie miał dzisiaj humoru. Nikt się nie śpieszył, większość siedziała w pokojach. Cały czas wpatrując się w moje nogi i z nudów licząc kroki, szłam wolno do Robina.
Wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Odpowiedziała mi tylko cisza.
- Robin? -zapytałam cicho, mając nadzieję, że otworzy.
Nie przeliczyłam się. Chwilę potem stał w otwartych drzwiach.
- Mogę... cię o coś spytać? -uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie.
- Tak, jasne. Wejdź -odsunął się, abym mogłam przejść do pokoju.
Stanęłam pod ścianą i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Proste łóżko, jakaś szafa, regał... Byłam tu. Parę razy. Tak, niezbyt często do niego przychodziłam. Robin jest w pewnym stopniu jak Raven. Zazwyczaj woli przebywać sam. Zawsze jest taki zamknięty w sobie. Mogę zrozumieć, że pewne rzeczy przed nami ukrywa, ma tajemnice... Tylko jak mam wiedzieć co on do mnie czuje, skoro nic nie mówi?
- Gwiazdko? -z zamyślenia wyrwał mnie głos Robina.
- Tak, chciałam... chciałam się ciebie o coś spytać.
*
Jadąc ulicami Jump City rozmyślałam nad tym, co powiedział mój ojciec... Slade... Deathstroke... Yyh! Czemu to jest takie skomplikowane? Nie mógł sobie wybrać normalnego zawodu? Zabójca na zlecenie to nie zawód. Więc co? Hobby? Nadal pamiętam, jak się wściekał, gdy dowiedział się, że jestem w Tytanami. Dobrze, że oni nie wiedzą, że łączy mnie z nim coś więcej, niż tylko...nienawiść? Czy ja go nienawidzę? Jako ojca? Nie. Może jako wroga? Problem w tym, że nie nie potrafię go traktować jak wroga. Znaczy, zawsze mnie uczył, że nie wolno dawać nikomu 'taryfy ulgowej". Wróg to wróg. No ale... jak tak nie potrafię. Co innego na treningach, a co innego gdy mam z nim walczyć razem z Tytanami. Zawsze czułam się niezręcznie. Nagle mnie olśniło. Zawsze, gdy przyszło nam z nim walczyć, nie umiałam...nie potrafiłam... nie chciałam go skrzywdzić. Nie to, że z nim nie walczyłam. Po prostu nie dawałam z siebie wszystkiego. Wyszkolił mnie na zabójcę. Gdybym się naprawdę postarała, mogłabym... Nie, nie myśl o tym! To twój ojciec! To wróg. Tak, znowu odzywa się sumienie. Mój ojciec jest moim wrogiem. A gdybym tak im powiedziała? Może wtedy było by łatwiej? Bardzo mądre Sus. Wywalą cię z drużyny.
Coś uderzyło o ziemię. Zahamowałam gwałtownie. Cholera jasna, co to było?! Ludzie zaczęli wysiadać ze swoich samochodów i uciekać. Byle jak najdalej od tego... czegoś! Na ulicy panował ogólny chaos. Jedni uciekali, drudzy znowu podchodzili bliżej z telefonami i nagrywali. Zeskoczyłam z motoru, zdejmując kask.
- Przeprasz... Proszę mnie przepuścić! -przepychałam się przez tłum.
Byłam wystarczająco blisko, żeby coś zobaczyć. Duża dziura w ziemi. To, co z niej wyskoczyło, przypominało zmutowaną jaszczurkę. Z bronią. Gad wysoki na może dwa metry; długi, ciągnący się po ziemi ogon; zielone łuski; złote oczy z wąską szparką po środku. Przez ramię miał przepasaną fioletową szarfę, a na plecach kołczan ze strzałami.
Z chmury dymu zaczęło wychodzić więcej tych dziwnych stworzeń. Wszystkie miały broń, na bank pochodzenia pozaziemskiego. Jeden z nich złapał za kurtkę jakiegoś przechodnia. Wpatrywał się w niego spod lekko przymrużonych powiek. Ludzie stali jak sparaliżowani. Dało się tylko słyszeć błagania tamtego człowieka. Gad puścił jego kurtę, pchnął go na ziemię i odwrócił się do swoich towarzyszy. Jaszczurka z kosmosu sprawiała wrażenie bardzo inteligentnej. Po chwili znowu odwróciła się w naszą stronę. Ja również się odwróciłam. Na tyłach słychać było krzyki.
- Cisza! -donośny głos jaszczurki sprawił, że wszyscy umilkli. Skąd oni znają nasz język? Miałam wrażenie, że wpatruje się we mnie tak intensywnie, jakby chciał zobaczyć moje myśli.
- Od tej pory służycie nam, Dentrianom! - po tych słowach ludzie się rozkrzyczeli. Wszyscy mówili to samo. "Nie będziemy nikomu służyć!" "Tym kosmitom?!".
Przypomina mi się scena z "Avengers'ów". Brat Thora, Loki, rozkazuje zebranym na ulicy ludziom oddać mu pokłon.
Dookoła mnie ludzie krzyczeli, kosmici uważnie się nam przyglądali, a ja cierpliwie czekałam co się stanie. Gdyby tak się na mnie nie patrzyli, może mogłabym wezwać Tytanów. 
 *
Jedno słowo, aby opisać dzisiejszy dzień. Nuda. Nie licząc tego, że musieliśmy uspokajać Robina. Najbardziej jednak ciekawi mnie, co dziewczyny robiły w pokoju Nel. E tam, pewnie znowu jakieś "babskie sprawy". Zmieniłem kanał. W tym pudle nie ma nic ciekawego. Wszyscy na okrągło powtarzali, że oglądam za dużo telewizji. Dla mnie nie ma w tym nic złego, ale jednak lepiej się ogląda z kimś. Tak bardzo czasem brakuje mi Cyborga. Fajnie było sobie czasem z nim pograć. Z Robinem tak się nie da. Zrobił się zbyt poważny. Nic, tylko pracuje. Mógłby się czasem od tego oderwać. Przełączyłem na "M jak Mutant". Lepsze to, niż... Jednak zamiast tego głupiego serialu, puszczali wiadomości.
- Co?! -wydarłem się. Omal nie upuściłem pilota. Jakie jaszczurki z kosmosu?! 
W jednej chwili wszystkie pomieszczenia w wieży oblało czerwone światło, a powietrze przeszył alarm. Spojrzałem na komunikator. Nic nie pokazywał. Nawet jeśli, to może być coś ważnego. Jeszcze raz zerknąłem na komunikator, a potem na nic nie rozumiejącą Gwiazdkę. A może nawet dobrze, że ktoś włączył ten alarm. Wybiegłem z pokoju, a Gwiazdka wyleciała za mną. Reszta też zaczęła wychodzić ze swoich pokoi, równie zdezorientowana. Nie zauważyłem jedynie Bestii. To pewnie ten bałwan włączył alarm. Skakał przed drzwiami do salonu, wołając, żebyśmy weszli tam za nim. Kid Flash oczywiście musiał się tam znaleźć pierwszy. Nel widocznie wcale się nie śpieszyło. W końcu misje to nie jej działka. Ma dopiero dziesięć lat. Wbiegliśmy do salonu. Bestia wariował, przeskakując z miejsca na miejsce. Kid Flash stał przed kanapą. W ręce trzymał pilot od telewizora. Czyżby Kontrolnik?
- No więc, oglądam sobie "M jak Mutant", a zamiast tego są wiadomości, gdzie mówią, że w centrum wylądowały zmutowane jaszczurki z kosmosu i...
- Bestio, przestań. -przerwałem mu. Miałem już dość tych jego żartów.
- Wiesz, tym razem... -zaczął Kid Flash.
Wysłuchałem tego, co miał do powiedzenia. No dobra, mówią o tym na wszystkich stacjach. Spojrzałem jeszcze raz na ekran. Zmarszczyłem brwi. Coś mi tu nie pasowało, tylko jeszcze nie wiem co. Dostrzegłem jakąś postać. Stała przed tłumem. O nie... Co ona tam robi?!
- Zbieramy się! -chciałem natychmiast wyruszyć.
- Robinie, pragnę ci przypomnieć, iż nie ma jeszcze Susan -Gwiazdka stanęła przed nim.
- Ona już tam jest -wtrącił Wally.
- BB bierzesz Jinx, Gwiazdka mnie, Terra zostajesz z Nel. -użyłem głosu nieznoszącego sprzeciwu.
Kid Flash natychmiast wybiegł z salonu, a reszta za nim. Mała Nel stała na środku pomieszczenia i wpatrywała się w drzwi. Musiała zostać, nie może brać udziału w misji. To niebezpieczne.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw ślad dla przyszłych pokoleń