sobota, 27 stycznia 2018

[2 years later] 25. Rescue me

Kiedy tylko zobaczyłem Susan na mojej twarzy pojawił się banan od ucha do ucha. Cieszyłem się, że wróciła. Nawet nie zastanawiałem się kiedy przyszła i skąd wie w jakiej sytuacji się znajdujemy.
Robin raz jeszcze omówił plan, włączając w niego blondynkę. Wszystko zdawało się jasne. Z drużyną w pełnym składzie powinno nam się przecież udać, prawda? Spojrzałem na Susan, która w milczeniu stała nad nami.
- Nieciekawa sytuacja, co nie? - usłyszałem jej głos. Drgnąłem, nie przyzwyczajony do jej obecności w mojej głowie. Zwróciła swoje złote oczy w moją stronę. - Jak długo nasz kochany lider wyżywał się na worku z podobizną Slade'a?
Z trudem powstrzymałem śmiech. A jednak oczy wszystkich spoczęły na mojej skromnej osobie.
- Śmieszy cię coś? - syknął czarnowłosy. Wyglądał na wzburzonego. No tak, przecież jak ktoś śmie przerywać mu w arcyważnym planie odbicia jego ukochanej... Odchrząknąłem.
- Nie, nic. Przepraszam.
Robin przez chwilę patrzył na mnie i Susan, aż w końcu wstał gwałtownie, przewracając kubek z kawą.
- Zarządzam przerwę. - Chwycił Susan za przedramię i wyszedł z salonu.
Raven tylko uniosła brwi do góry, ale zachowała komentarz dla siebie. O co tej dwójce chodziło? Ruszyłem za nimi, pchany ciekawością.
- Bestia, dokąd...
- Przecież lider zarządził przerwę, nie? - odparłem na niedokończone pytanie Cyborga i wyszedłem z salonu.
Już po przejściu kilku kroków zobaczyłem sylwetkę lidera, przyciskającego Susan do ściany. Już to wydało mi się dziwne, ale nie słyszałem ich rozmowy, więc podszedłem bliżej. Jako pająk zaczaiłem się niedaleko nich, nasłuchując.
- ... śmiesz jeszcze się tu pokazywać? - mówił Robin, ale z taką wściekłością i nienawiścią, że nie chciałbym być teraz na miejscu blondynki.
- Chcę wam pomóc. Beze mnie się tam nie dostaniecie.
- Nie potrzebuję twojej pomocy.
Mówił o niej, jakby była kimś złym, a nie przyjacielem i członkiem drużyny.
- Nie jestem taka jak on - odparła Susan, patrząc wyzywająco na lidera.
- Ale nie było cię wtedy z nami! Skąd mam wiedzieć, że mu nie pomagałaś? Może to ty...
Susan sapnęła.
- Przestań obwiniać mnie za czyny mojego ojca. Nic o mnie nie wiesz.
- Wiem wystarczająco - Robin zacisnął palce na nadgarstkach Susan. - I mam powody, by sądzić, że pracujesz dla Slade'a.
Gdybym teraz stał, musiałbym usiąść. Susan... pracująca dla Slade'a? Nie, to mi się w głowie nie mieści. Co on bredzi? Ona nigdy...
Susan odepchnęła bruneta od siebie, wyswobadzając się z jego uścisku.
- Zapamiętaj sobie, - warknęła. - że nigdy nie będę dla niego pracować. Myślisz, że łatwo mi jest żyć, mając kogoś takiego za ojca?
Tego było za wiele. Odszedłem od nich najdalej jak mogłem, a jak już straciłem ich z oczu, zmieniłem się na powrót w człowieka i pobiegłem do swojego pokoju. Czułem, że muszę czymś rzucić, bo inaczej wybuchnę.
*~*~*
Bestia nie był dziś sobą. Od razu można było zauważyć, że coś jest z tym śmieszkiem nie tak. Zaledwie trzy godziny temu skakał z radości na widok Raven, a później na widok Susan, a teraz sprawiał wrażenie jakby cały świat nagle zawalił mu się na głowę. Co się mogło stać przez tak krótki czas? Wchodząc do salonu, od razu skierował się do kuchni. Zaczął parzyć kawę, która w końcu wylądowała na kafelkowej  podłodze. To samo stało się z następną, aż Jinx wygoniła go z kuchni, z obawy, że jak tak dalej pójdzie to potłucze wszystkie.  Beast Boy klapnął obok mnie na kanapie, założył ręce na piersi i sapnął.
- Stary, co jest? - zagadnąłem. Położyłem swoją metalową dłoń na jego ramieniu. Strącił ją, jakby parzyła.
- Nie ważne -mruknął i jeszcze bardziej się nachmurzył.
Po jakimś czasie w pokoju pojawił się Robin wraz z naszą złotooką ślicznotką. Ogarnął nas wszystkich wzrokiem, po czym ściągnął brwi.
- To wy jeszcze nie gotowi? - zapytał, z nutką zdziwienia w głosie.
BB mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, ale pozostali wydali z siebie bojowy okrzyk i wybiegli z salonu. Popatrzyłem raz jeszcze na funfla i ruszyłem ze drużyną.
Mieliśmy zadanie do wykonania.
*~*~*
"Kryjówkę" Deadstroke'a znaleźliśmy nadzwyczajnie łatwo, głównie dzięki Susan. Wejście do niej też nie sprawiło większych problemów. Kłopoty zaczęły się kiedy Bestia pociągnął za jakąś wajchę, żeby "zobaczyć, co to robi".
Niech żyje inteligencja.
- Idioto! - ryknęła Jinx i zdzieliła zielonego po głowie. W odpowiedzi jęknął, skulił się i na wszelki wypadek odsunął się od czarownicy.
- Powinno się chyba coś stać, nie? - zadał pytanie Cyborg, na co tylko wzruszyłem ramionami.
- Oby nie. Musimy iść dalej - powiedziałem.
Po piętnastu minutach marszu Susan poinformowała nas, że Starfire powinna być niedaleko. Raven tylko to potwierdziła, mówiąc iż wyczuwa tu jej obecność. Szliśmy cały czas przez niemal identyczne korytarze. Długie, szare korytarze. Czasami jakieś drzwi, nieoznaczone lub podpisane numerkiem. Wokół panowała całkowita cisza. Nie natknęliśmy się na nikogo. Gdzieś tam w głębi liczyłem, że spotkam Jasona i wyrównam rachunki. Ale teraz najważniejsza była Star.
W końcu, kiedy po raz kolejny skręciliśmy w identycznie wyglądający korytarz, miałem ochotę powiedzieć, że najprawdopodobniej się zgubiliśmy... usłyszeliśmy krzyk. Przeciągły, straszy, kobiecy krzyk, na którego dźwięk serce podeszło mi do gardła.
- Star! - ryknąłem na cały budynek, bez namysłu rzucając się do przodu, by dotrzeć do źródła głosu. Tamten jednak ucichł, a wokół zapanowała sztuczna cisza. Słyszałem jedynie nierówne oddechy przyjaciół. Nie podobało mi się to ani trochę.
Naraz usłyszałem czyjeś kroki. Były ciężkie, ale nie pasowały do Starfire,  czy  Deadstroke'a. Napiąłem mięśnie, ale serce biło mi jak oszalałe. Zza rogu wyłoniła się sylwetka srebrnowłosej dziewczyny. Znałem ją, to ona była odpowiedzialna na pożar w jednej dzielnicy miasta. Akurat w wtedy, kiedy pojawił się Jason...
- Poddaj się, jest nas więcej! - krzyknął Cyborg w jej stronę. Twarz dziewczyny wykrzywił chytry uśmiech.
- Chyba śnisz. Od dawna nie miałam czasu się rozerwać.
Moje myśli krążyły teraz wokół jednego, w jaki sposób pokonać dziewczynę i odbić Starfire. Mogłem posłać KF by sprawdził pomieszczenia w budynku, ale oznaczało to dodatkowe ryzyko. Wbrew pozorom wszystko wyglądało na to, że mamy przewagę.  Żeby dotrzeć do kosmitki, potrzebowałem Susan i Raven. Ta pierwsza umiała się tutaj poruszać, a Rae wyczuwała obecność rudowłosej. Nie mogłem czekać.
- Cyborg, Bestia, Jinx i Terra, zajmijcie się nią! Reszta za mną! - wydałem rozkaz, ale zanim zdążyłem się ruszyć, powstrzymała mnie blada dłoń Raven zaciśnięta na moim ramieniu.
- Nie podoba mi się to.
- Rae, ona jest tylko jedna! - powiedział zielony z wyraźną niecierpliwością w głosie.
Jeszcze raz spojrzałem na czarownicę, a następnie na srebrnowłosą, która szła wolno w naszą stronę wymachując w powietrzu jednym sai.
- Poradzimy sobie, biegnij - rzucił BB, widząc mój brak zdecydowania i dezorientację. Jinx posłała w stronę przeciwnika pojedynczą falę energii, jednak ta uskoczyła zwinnie na bok.
- Raven! - warknąłem. Poł-demonka chwyciła mnie i Susan za ręce i zniknęliśmy w ciemności. Poczułem wszechogarniający mrok i zimno, wlewające się w moje ciało. Miałem wrażenie, że spadam. A potem uderzyłem o twardą podłogę.
Raven przykucnęła i wyciągnęła ku mnie swoją bladą dłoń.
- To normalne - powiedziała i pomogła mi wstać.
- Gdzie reszta?
- Tutaj - usłyszałem głos blondynki za moimi plecami. Wally stał nieco dalej i uśmiechał się jak wariat. Przynajmniej on miał się dobrze. Obejrzałem się, chcąc sprawdzić co dzieje się z pozostałymi członkami drużyny, ale zamiast nich ujrzałem kolejny pusty korytarz.
- Jesteśmy w innej części budynku - poinformowała mnie Susan. - Na moje oko już niedaleko.
 *
- To tutaj.
Zajrzałem z identyczny pusty korytarz, których przemierzyliśmy chyba z setkę. Nie powiem, zaczynało mnie to już ostro wkurwiać. Czy Slade myśli, że jak umieści Starfire w budynku, który swoją konstrukcją przypominał cholerny labirynt, to damy za wygraną? Spojrzałem na Raven z powątpieniem.
- Jestem pewna. Chodźmy - powiedziała. Wally i Susan zostali w tyle. Kilka zakrętów wstecz zaatakowała nas grupa wojowników ubranych całkowicie na czarno. Nic nie mówili, a ich styl walki był niezwykle zaawansowany. Ruszyłem z fioletowłosą  dalej, mając nadzieję, że sobie poradzą. Jeszcze do nas nie dołączyli.
Stanęliśmy w długim korytarzu, który stanowił główną część budynku. Ściany nie były pomalowane i brakowało drzwi. Trzy pokoje były całkowicie puste. Naszą uwagę przyciągnęły metalowe drzwi, na samym końcu korytarza. Nie pasowały do tego miejsca.
Stanęliśmy tuż przed nimi. Wymieniłem spojrzenia z Raven, która wydawała się być spokojna. Próbowałem opanować rozdrażnienie. To musi być tutaj.
Zanim jednak zdążyłem pociągnąć za klamkę, drzwi otworzyły się gwałtownie. Wbiegliśmy do pokoju obok i schowaliśmy się za ścianą. Wstrzymałem oddech. Usłyszałem kroki czterech, najwyżej pięciu osób. Nic nie mówiły i chyba nie zauważyły naszej obecności.
Niestety los znów nas zaskoczył. Niespodziewanie piątka osób w czarnych strojach wbiegła do pokoju. Wszyscy wyglądali identycznie, widzieliśmy tylko ich oczy. Wyciągnęli jednocześnie długie katany, przybierając postawę do ataku. Nie zamierzałem czekać, aż zrobią pierwszy krok.
Zacisnąłem dłonie w pięści i rzuciłem się na stojącego po lewej wojownika. Wymierzyłem mu cios w brzuch, zanim zdążył zareagować. Chciałem mieć ich już z głowy, żeby znaleźć w końcu Starfire. Upadł na ziemię, ale po chwili się podniósł i zaczął ciąć powietrze tuż przed moją twarzą. Odchylałem się i odskakiwałem, z trudem unikając ostrza. W ostatnim momencie kucnąłem, uchylając się od ciosu innego wojownika. Pozostała trójka ruszyła w stronę Rachel.
Wykorzystałem krótką chwilę, w czasie której jeden z nich opuścił katanę. Za pomocą prostego kopnięcia wytrąciłem mu ją z dłoni. Później podciąłem mu nogi i zacząłem ponownie unikać ciosów, wymierzanych przez drugiego.
Rachel użyła leżącej na podłodze katany, by przygwoździć jednego z napastników do ściany. Zawisł nad ziemią, z przebitym przedramieniem. Później utworzyła pole siłowe i odgrodziła nas od napastników.
- Idź. Za tymi drzwiami musi być Star - powiedziała krótko, znów skupiając się na utrzymaniu pola. - Poradzę sobie.
Posłuchałem jej i wybiegłem z pokoju. Otworzyłem metalowe drzwi i wszedłem do środka. Było tu całkiem ciemno i dopiero po chwili zauważyłem dwa wejścia do osobnych pokoi. Wybrałem prawe przejście i ruszyłem przed siebie.
Z trudem uniknąłem spadnięcia ze schodów. Wyjąłem małą latarkę z kieszeni i oświetliłem je. Prowadziły na dół, ale nie były zbyt długie. Szybko po nich zbiegłem i znalazłem się prawdopodobnie w piwnicy. Wokół panowała przeraźliwa cisza. Rozejrzałem się wokół, szukając jakiegoś pomieszczenia.
Latarka spadła na podłogę. Poczułem, że serce zaczyna mi mocniej bić. W kącie pokoju, za szklaną szybą, leżała nieruchoma postać. Podszedłem bliżej. Leżała przodem do ściany, a tyłem do mnie. Rude włosy rozsypane były po podłodze.
Od wejścia dzieliła mnie tylko gruba tafla szkła.
Od razu zauważyłem, że nie dam rady jej wybić tradycyjną metodą. Przez chwilę kompletnie nie wiedziałem co robić. Byłem zbyt zdenerwowany, by znaleźć rozwiązanie.
- Nie wierzę.
Obróciłem się gwałtownie, słysząc kobiecy głos przy schodach. W przejściu stała wysoka ciemnowłosa kobieta, ubrana w ciemny strój. Różniła się od wojowników, których spotkaliśmy po drodze. Wyglądała raczej jak ktoś, kto nimi dowodzi.
- Kim jesteś? - wyjąłem metalowy kij i wymierzyłem go w kobietę. Ona uniosła tylko kącik ust do góry, widząc moje nastawienie.
- Nie byłam pewna, czy dotrzesz aż tutaj, a jednak - mówiła spokojnie, sprawiała wrażenie osoby, która ma wszystko pod kontrolą.
- Co łączy cię z Deadstroke'm?! - krzyknąłem poirytowany.
Zamiast odpowiedzieć, nacisnęła przycisk na małym urządzeniu znajdującym się na jej przedramieniu. Natychmiast do piwnicy wbiegła grupa wojowników i ustawiła w szeregu za kobietą. Mój umysł pracował teraz na przyśpieszonych obrotach. Szybko połączyłem fakty.
Nie miałem z nimi szans. Ledwo poradziłem sobie z dwójką, a co dopiero z dziesiątką dobrze wyszkolonych wojowników Ligi Zabójców.
- Jesteś córką  Ra's al Ghula.
Kobieta zmrużyła swoje zielone oczy i uśmiechnęła się z zadowoleniem.
- Widzę, że jesteś dobrze poinformowany. Jestem Talia.

1 komentarz:

  1. Hej, piszę ze Spisu Opowiadań. Nie ma na Twoim blogu linku ani buttonu do nas, więc proszę o jego dodanie i poinformowanie mnie o tym pod zgłoszeniem w Spisie, a wtedy dodam Twoje opowiadanie ;)
    Pozdrawiam ciepło,
    Natulusia - Spis Opowiadań

    OdpowiedzUsuń

Zostaw ślad dla przyszłych pokoleń