sobota, 27 stycznia 2018

[2 years later] 35. Horizon


Deathstroke mknął przez autostradę z Gotham w kierunku Jump City. Choć godzina była późna, a na jezdni tłoczyli się ludzie wracający do domów, jemu nie przyszło do głowy zwalniać. Miał zbyt mało czasu. Zimne podmuchy powietrza było okropnie dokuczliwe. W pośpiechu nie zabrał nic oprócz cienkiej kurtki i kasku, a przy prędkości ponad sto kilometrów na godzinę mogło człowieka porządnie przewiać.
(odwołanie do poprzedniego rozdziału)
Późnym wieczorem Slade wyszedł na balkon. Odpalił papierosa i zaciągnął się, by się odstresować. Poszukiwania Susan go męczyły. Jak mogła tak po prostu zniknąć bez śladu? Nawet jeśli uruchomił swoją sieć kontaktów, nie mógł jej znaleźć.
- Hej, Izabell! - krzyknął przez ramię do czekającej w środku kochanki. Odwróciła głowę w jego stronę, unosząc pytająco brew. - Zmęczony jestem, chodźmy spać…
Telefon, który nagle się rozdzwonił, przerwał mu w pół słowa. Wyjął go z kieszeni i spojrzał na ekran. Na samej górze była data - 23 listopada, 19:34, jednak jego uwagę przykuł nieznany mu numeru. Nie przejął się tym zbytnio - była to komórka służbowa, mnóstwo ludzi mogło go zna.
Kobieta zapytała, kto to. Wzruszył ramionami i odebrał. Już pierwsze słowa powinny go zaniepokoić.
- Znaleźliśmy ją.
Poderwał się. W mgnieniu oka założył buty i kurtkę.
- Podaj adres, niedługo tam będę - powiedział Wilson, sięgając po kluczyki od motoru. Wiedział o kim mówił tamten mężczyzna. W końcu sam go prosił, aby pomógł mu się zająć sprawą zaginięcia córki.
Otworzył drzwi i wyszedł, a zdziwiona kobieta stała na środku pokoju i wpatrywała się tępo w drzwi.
- 234 West Sunset Boulevard. Jump City.
- A skąd ona się wzięła w Jump City?!
- Nie do mnie to pytanie - odparł informator monotonnym głosem.
Dłoń Slade'a zaciśnięta w pięść uderzyła w obskurną ścianę klatki schodowej. Zaschnięta farba posypała się na podłogę.
Burzowe chmury kotłowały się na horyzoncie.
***
Dostaliśmy wypis jeszcze tego samego dnia. Znaczy się, ona dostała. Została znaleziona ubrana w samą bluzę i tak przywieziona do Jump City, a dzień był chłodny, dlatego dałem jej swoją kurtkę. Miętosiła w ręku sztuczne futerko przyszyte do kaptura.
- A ty co, dziecko jesteś? - zapytałem złośliwie, licząc na równie złośliwą odpowiedź. Wystawiła mi język. Lekko mnie to rozczarowało.
Położyłem dłoń na jej głowie i delikatnie potargałem jej krótkie włosy.
- Co robisz? - obruszyła się. - Zabieraj tą łapę!
Co się ze mną działo?
Szliśmy przez osiedle mieszkaniowe. Byłem tu tylko raz, ale znałem drogę. Wokół nas roztaczał się niezwykle sielski widok. Wzdłuż ulicy stał szereg kolorowych kamienic, samochody zaparkowane były tuż przy krawężniku, a ludzie siedzieli na ustawionych przy ścianach budynków ławkach i rozmawiali między sobą. Nikt by nie wpadł na to, że mogłaby się tu ukryć pewna psychopatka. Stanąłem pod drzwiami klatki schodowej i nacisnąłem klamkę. Ustąpiła i weszliśmy do środka.
Zastałem ją na półpiętrze, gdzie pochylona podlewała doniczki z kwiatami. Ubrana była w luźną czarną sukienkę i biały fartuszek wiązany na szyi. Na stopach miała różowe kapcie z serduszkami. Zauważyła nas, więc podniosłem dłoń na powitanie.
Konewka upadła na podłogę, rozbryzgując wodę dookoła.
- Co ona tu robi?
Pytanie, które zadała stojąca przede mną kobieta, nie należało do najmilszych. Jej nastawienie również.
- Zatuś, daj spokój... Tylko ja jedną noc.
Zatanna była jedyną osobą, która mi przyszła do głowy. Wiedziałem, że gdyby się zgodziła, mogłaby przenocować Susan - mieszkanie, które wynajmowała niegdyś należało do Rachel. Jedynie jej niechęć do blondynki była problematyczna. Wszyscy Tytani, łącznie ze mną, oskarżali ją o śmierć Starfire, jednak chciałem jej pomóc, ze względu na dawną przyjaźń.
- Nie będę ukrywać w domu kryminalistki - głos młodej Zatary aż ociekał jadem. Jak mogłem ją przekonać? Na czym jej najbardziej zależało? Myśl, Bestia, rusz w końcu głową!
- Umówię cię z nim - powiedziałem nagle. Zamrugała oczyma. - Umówię cię z Graysonem.
Na twarzy czarodziejki malowały się różne ekspresje. Westchnęła ciężko, wyciągnęła z kieszeni klucze i rzuciła mi je.
- Tylko jedna noc. Potem nie chcę jej nigdy widzieć na oczy.
***
Beast Boy powoli wdrapywał się na szczyt schodów pierwszego piętra, trzymając w rękach siatki z zakupami dla Susan. Zakupił ubrania i inne podstawowe rzeczy, takie jak mydło, szczoteczka do zębów czy podpaski. Będzie musiała mu wynagrodzić za zażenowanie, jakie odczuwał stojac w kolejce w drogerii. Widząc swoją troskę o nią po prostu miał ochotę zrobić coś głupiego. Na przykład wyskoczyć przez okno. Albo wyjechać w Bieszczady.
Stanął pod drzwiami i nacisnął dzwonek. Rozległo się głośne ding-dong, które umilkło po kilku sekundach. Dziwne, pomyślał. Nacisnął raz jeszcze. Znów nikt nie odpowiedział.
- Dziewczyny? Zatuś, Susan? Halo, to ja, Bestia! - powiedział, licząc na odpowiedź zza drzwi. Nic takiego nie nastąpiło. Spojrzał na zegarek, który wskazywał godzinę 20:54. Zbyt wcześnie, żeby poszły już spać, i zbyt późno, by gdzieś wyszły. W dodatku obie w tym samym czasie.
Nieprzyjemny dreszcz przeszedł Bestii wzdłuż karku. Szarpnął za klamkę i zapukał energicznie. Zero odzewu. Upuścił siatki na podłoże.
Zdenerwowany i zaniepokojony do granic możliwości miał kłopot ze zmianą formy. W końcu jednak przemienił się w pokaźnych rozmiarów goryla, wziął rozbieg i wbiegł w drzwi, wyważając je z futryny.
Starsza pani Maryla ze sklepu za rogiem nie pochwaliłaby takiego zachowania.
Ogarnął uważnym wzrokiem przedpokój, kuchnię i pozostałe pomieszczenia, aż w końcu trafił do salonu, który był położony w mieszkaniu najdalej. I jak stał tak osunął się na kolana.
Za brązową skórzaną kanapą leżało ciało.
Bestia dotąd sądził, że widział już w życiu wszystko, co było do zobaczenia. Że praca z Tytanami przygotowały go do trudności tego świata i do wszechobecnego okrucieństwa. Mylił się.
Nogi miał jak z waty, gdy podchodził do kanapy, teraz całej ubrudzonej czerwoną substancją. Na podłodze były poszarpane zwłoki, z których z każdą sekundą wyciekała krew. Ciało miało gęste czarne włosy, przyklejone częściowo do rozdartej twarzy. Od czoła do brody. Nos został rozcięty na pół i z jakiegoś idiotycznego powodu przypominał Bestii upieczoną na grillu kiełbaskę, która rozpękła się od gorąca wzdłuż i była gotowa do włożenia w bułkę.
Ciało miało na sobie czarną sukienkę i tylko jeden różowy kapeć na nodze, a to, co wystawało z ciała, przypominało jelito. Spojrzał na ręce ofiary – a raczej jedną rękę. Druga wyglądała raczej jak krwawy ochłap. Lewe ramię kończyło się teraz w połowie przedramienia i wystawały z niego dwie złamane kości.
Beast Boy wpadł do łazienki, umiejscowionej przy kuchni. Jak burza minął drzwi, prześlizgnął się po wyłożonej kafelkami podłodze jak łyżwiarz, który stracił równowagę, dopadł muszli klozetowej i chwycił kurczowo jej krawędzie. Naszła fala nudności i zwymiotował, wydając z siebie głośny, chrapliwy dźwięk jak maszyna, której za chwilę zaczną pękać tryby.
Jezu - pomyślał. - Jezu, to nie może być ona... Kto mógł...
I wtedy do jego uszu dotarł dźwięk wody kapiącej z prysznica. Mimowolnie skierował wzrok w tamtą stronę, drżąc całym ciałem z przerażenia.
Naga kobieta leżała tuż koło niego. Jej ciało znajdowało się w kabinie prysznicowej i tylko głowa oraz ręce były poza nią. Mokre, krótkie włosy zawijały się na szyi.
Zupełnie jakby nagle zasłabła tuż po skończonej kąpieli. Jakby właśnie zamierzała wyjść z kabiny i zasnęła. Jednak świeża, otwarta rana tuż pod linią piersi świadczyła o czym innym.
Bestia wyciągnął rękę i dotknął wciąż mokrego ciała, chcą sprawdzić puls. Był, ale słaby.
Wstał z klęczek i zakręcił kran, sięgając ręką nad ciałem. Starał się nie patrzeć na obnażone ciało kobiety, która leżała pod jego stopami.  Potem nastąpiła kolejna fala mdłości i znów rozpoczęły się modlitwy do świętej deski klozetowej.
Gdy w końcu przeszły, wybrał numer na pogotowie oraz policję i  z grubsza opisał sytuację, pilnując, by nie drżał mu głos.
Następny telefon wykonał do Cyborga i jeszcze jednej osoby, która powinna o tym wiedzieć.
W momencie gdy zakończył połączenie rozległy się szybkie kroki w mieszkaniu. Wyszedł z łazienki, celowo omijając wzrokiem zmasakrowane zwłoki przyjaciółki i stanął twarzą w twarz... ze wściekłym Sladem Wilsonem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw ślad dla przyszłych pokoleń