sobota, 27 stycznia 2018

[2 years later] 8. Nowe problemy

(Gwiazdka)
Obudziłam się na kanapie w salonie. Złapałam się jedną ręką oparcia i próbowałam się podnieść. Po wczorajszej nocy okropnie bolała mnie głowa. Przeciągnęłam się i przetarłam oczy. W rogu kanapy dojrzałam zieloną kulkę futra. Złapałam ostrożnie kota pod pachami i postawiłam na podłodze. Przeciągnął się leniwie, ziewnął i po chwili zamiast kota przede mną siedział Bestia.
- Czemu mnie obudziłaś? -spytał zaspany.
Podniósł się ociężale, ale stracił równowagę i wylądował na podłodze. Usiadł z powrotem, rozmasowując plecy. Widząc, że sam nie da rady, pomogłam mu wstać. Wybełkotał jakieś niezrozumiałe słowo.
Chwiejnym krokiem doszedł do najbliższej szafki i sunąc dłonią po krawędzi blatu podszedł do zlewu. Odkręcił kran i podstawił ręce pod strumień wody. Zastanawiało mnie, dlaczego nie jesteśmy w swoich pokojach. Przecież chyba wróciłam po zakończeniu przyjęcia... U
słyszałam przeraźliwy wrzask i dźwięk tłuczonego szkła. Zerwałam się na równe nogi i odwróciłam w stronę kuchni, bo to stamtąd dobiegał hałas. Siedzący na kranie, zjeżony kot prychał i machał łapką. Podleciałam szybko do niego. Ostrożnie stąpając po podłodze stanęłam przy nim. Zielony kot wskoczył na moje ramię, wbijając w nie swoje pazury. wskazał głową na jakiś obiekt na podłodze. Pisnęłam na widok strasznego, włochatego owada. Patrzył na mnie swoimi ślepiami, jak drapieżnik na swoją ofiarę. Jedna para jego odnóży drgnęła i ruszył powoli w naszą stronę.
(Robin)
Obudził mnie krzyk, a po głosie poznałem, że to Bestia. Odrzuciłem kołdrę na bok i wyskoczyłem z łóżka. Naciągnąłem na nogi pierwsze lepsze dresy i chwyciłem koszulkę wiszącą na oparciu krzesła. Wybiegłem z pokoju, jeszcze zakładając buty. Skierowałem się automatycznie do salonu.
Drzwi rozsunęły się i moim oczom ukazał się dość zabawny widok. Rudowłosa dziewczyna z zielonym kotem na ramieniu stała na szafce kuchennej i co jakiś czas strzelała w podłogę
- Gwiazdko, spokojnie -podszedłem do nich.
- Robin, uważaj! -pisnęła dziewczyna.
Wskazała jakiś punkt na podłodze. Obejrzałem się i parsknąłem śmiechem, nie dowierzając, że taki mały pająk może być przyczyną tego całego zamieszania.
- Wy tak na serio? -spytałem, jak już zdołałem opanować śmiech.
- Robinie, to nie jest śmieszne!
Do salonu wpadła dziewczyna o kocich oczach i różowych włosach krzycząc:
- Łapy precz od moje zwierzaka!
Dopadła rzeczonego owada i pozwoliła mu wejść na swoją dłoń. Patrzyła na niego z troską i pogładziła go ostrożnie po owłosionym łebku.
- T-to twój pająk? -na podłogę zeskoczył Bestia już w normalnej postaci.
Gwiazdka również zeszła już z szafki i stanęła obok mnie. Pochyliła się nad pająkiem. Zasłoniła mi całkowicie Jinx, więc nie mogłem zobaczyć reakcji owego zwierzaka. Gwiazdka pisnęła i odskoczyła do tyłu, chowając się za moimi plecami. Jinx zaśmiała się ciepło.
- To tylko niegroźny pająk -wskazała na owada wiszącego na jej palcu.
- Chciał nas pożreć! -wykrzyknął pokrzywdzony Bestia.
Z trudem stłumiłem nerwowy śmiech. On nigdy się nie zmieni.
W drzwiach stanął Cyborg. W rękach trzymał kartonowe pudło zaklejone szarą taśmą.
- Już na nogach? -spytał.
Zszedł po stopniach i skierował się w naszą stronę. Przeszedł obok szafek, położył paczkę na blacie i zaczął szukać w jednej z szuflad nożyczek.
- Co tam masz? -zainteresował się Bestia, całkowicie zapominając o pająku.
Nie odpowiedział, tylko zabrał się na rozcinanie szarej taśmy.
- Pomóc ci? -zaoferowała się Gwiazdka.
- Nie, dzięki -odpowiedział i zerwał taśmę z kartonu.
- Nic tu po mnie -stwierdziła Jinx -Zawołajcie mnie na śniadanie! -krzyknęła zanim zamknęły się za nią drzwi.
Popatrzyliśmy po sobie. Cyborg otwierał właśnie paczkę. Bestia już nie mógł wytrzymać, ciekawość zwyciężyła. Wślizgnął się między blaszaka a szafkę, stanął na palcach i zajrzał do środka. Po jego minie dało się wywnioskować, że to raczej nie jest coś, na co czekał.
- Co to jest? -ściągnął brwi.
- Gofrownica -odpowiedział sarkastycznie Cyborg.
- Czy ja wiem... Nie wygląda jak gofrownica.
Uderzyłem się otwartą dłonią w czoło.
- Znalazłem to w rupieciarni -wytłumaczył.
"Rupieciarnią" nazywał po prostu schowek na rzeczy, typu zniszczony manekin do ćwiczeń Trzymamy też tam różne narzędzia i rzeczy na specjalne okazje -na przykład na święta. Niekiedy można jeszcze znaleźć tam niewyprane skarpetki Bestii, co przyjemnym widokiem nie jest.
- A to nie jest przypadkiem fragment tego mechanicznego robala, którym Slade próbował zatopić kiedyś nasz dom?* -spytał zjadacz tofu, po dokładniejszym przyjrzeniu się tajemniczemu urządzeniu.
- Że jak? -niemal wykrzyknąłem.
Przecież ten wielki "mechaniczny robal" jest niebezpieczny. Przez tego robota omal nie zginęli ludzie! Co on w ogóle robi w naszej wieży? Powinien zostać zniszczony.
- Ale dlaczego to urządzenie znajduje się w naszym domu? -spytała Gwiazdka, której pewnie tak samo jak mi nie podobała się obecność urządzenia Slade'a.
- Najlepiej odłóż to na miejsce -poleciłem.
- Nie chcesz się dowiedzieć jak to działa?
- Nie chcę tu żadnej rzeczy, która należy do Slade'a, jasne? -obróciłem się napięcie i wyszedłem, zatrzaskując za sobą drzwi.
Mam dość spraw na głowie, a teraz jeszcze chcą, żebym się zajmował jakimś robotem sprzed kilku lat. Zostały zniszczone, nie działają, koniec tematu. Nie ma co do tego wracać. A ze śniadaniem niech się sami męczą.
(Susan)
Śniadanie ostatecznie przygotował Cyborg. Nie przyszedł tylko Robin, którego nikt nie widział od kilku godzin.
- Dziękuję, było przepyszne -powiedziała Gwiazdka i poleciała odnieść talerz.
- Właściwie -ugryzłam kolejny kęs mojej kanapki - to dlaczego Robin...
- Nie je śniadania? -dokończyła za mnie Nel, pozwalając mi tym samym spokojnie przełknąć.
Na stole wylądował talerz jajecznicy.
- O nie, ja tego nie zjem! -sprzeciwił się zielony wegetarianin.
- Trudno, więcej dla mnie -Cyborg przełożył sobie dużą część na swój talerz.
- Więc? -spytałam, jak już udało mi się skończyć jeść.
Cyborg wymownie spojrzał na pudło stojące obok kanapy. Dużo się dowiedziałam.
- Pokłóciliśmy się -powiedział, chcąc uniknąć zbędnych wyjaśnień.
Wally pozbierał szybko puste talerze i półmiski. Sterta naczyń wylądowała w zlewie. Jedynie Bestia użalał się jeszcze nad swoją kanapką z tofu. Patrzył na talerz i wzdychał co chwilę.
- Bestio, dlaczego nie jesz? -spytała Gwiazdka.
- Pewnie tofu mu się przejadło -roześmiała się Jinx.
- Jem, tylko... -znowu westchnął.
Co on taki markotny od rana?
- Zawsze myślałem, że jak wróci Cyborg to wszystko się zmieni -powiedział.
Popatrzyliśmy na niego. Co miał na myśli?
- A nie zmieniło się? -Gwiazdka spojrzała na wszystkich obecnych.
- Właśnie nie -kontynuował -Robin nadal całe dnie siedzi w tym samym pokoju, albo katuje się treningami. Jinx -popatrzył na nią - przecież ty nic tylko wałkujesz te zaklęcia z tych starych ksiąg Raven...
- Właśnie, co z Raven? -przerwał mu Cyborg. P
rzy stole zapanowała niezręczna cisza. Unikaliśmy nawzajem swojego wzroku.
- Ludzie, mówcie! -krzyknął znad sterty talerzy.
- Noo... -przeciągnął Bestia -Nie wiemy.
- Jak to "nie wiecie"? -Cyborg zostawił zmywanie naczyń i podszedł do nas.
- Rzadko się tu pokazuje -czarownica podniosła wzrok na blaszaka.
- Praktycznie w ogóle -zauważyłam.
Gdyby ludzie mogli zabijać wzrokiem, leżałabym teraz martwa. Wszyscy, oprócz Cyborga, który i tak nic nie rozumiał, spiorunowali mnie wzrokiem. Najchętniej schowałabym się pod stół. Bestia nawet rozważał przyklejenie mi taśmy na usta. Powiedziałam coś nie tak?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw ślad dla przyszłych pokoleń