sobota, 27 stycznia 2018

[2 years later] 26. Straciliśmy wszystko

Obudził mnie uporczywie powtarzający się dźwięk.
Pik! Pik! Pik!
Długie chwile próbowałem go zignorować, ale wwiercające się w mózg pikanie nie pozwalało uciec w sen. Otworzyłem oczy. Obraz początkowo był rozmazany, ale w końcu mogłem dostrzec szczegóły. Omiotłem wzrokiem jasne pomieszczenie, stojak na kroplówki, z których ściekał do moich żył jakiś płyn, monitor wskazujący rytmiczne bicie serca.
Co, do cholery...?
Podniosłem się do pozycji siedzącej i zdjąłem chamski klips od pikadełka, które teraz zaczęło przeraźliwie piszczeć. Jeszcze lepiej. Próbowałem sobie przypomnieć jakim cudem się tutaj znalazłem, ale w głowie miałem czarną dziurę. Byłem w sali szpitalnej, w wieży, to wiedziałem. Ale nic poza tym.
***
Szłam właśnie zmienić Bestię. Kiedy ostatnio go widziałam spał pod ścianą i cały się ślinił, myślałam więc, że teraz też zastanę go w takim stanie. Zamiast tego ten idiota biegał w kółko i wrzeszczał jak opętany.
- Raven, Raven! - Kiedy mnie zauważył, natychmiast podbiegł i uwiesił się na mojej szyi. - Zrób coś, to tragiczne! Nie możemy go stracić!
Z oczu ciekły mu łzy i ogólnie wyglądał jakby przesadził z cukrem, do tego miał zaślinioną koszulkę. Odepchnęłam go na odległość dwóch metrów i wymierzyłam mu mentalnego liścia.
- Lepiej mów co się dzieje.
Pociągnął nosem.
- Spałem, no i nagle obudziło mnie to piszczenie, więc popatrzyłem na odczyty i... i... - załamał się, upadł na kolana i zaczął płakać jak trzylatek.
Szybko spojrzałam na odczyty. Pozioma czerwona linia aż raziła w oczy. Nie. Nie, nie! Jak on mógł tego nie zauważyć?! Wbiegłam do pomieszczenia i... zamarłam. Spodziewałam zobaczyć się zwykły, nieruchomy obraz, zamiast tego jednak półnagi mężczyzna siedział na łóżku, próbując pozbyć się podpiętej kroplówki. Odetchnęłam głęboko.
- Ale nas przestraszyłeś - powiedziałam, wyłączając urządzenie. Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się blado.
BB zajrzał do środka, a kiedy ujrzał Robina całego i zdrowego aż podskoczył z radości i rzucił się na niego, ale wykopałam go za drzwi.
- Powiedz reszcie, że już się obudził - poleciłam i zielony natychmiast zniknął z mojego pola widzenia. Zwróciłam się do lidera. - A ty kładź się. Jeszcze nie wydobrzałeś.
- Czuję się do...
- Bez dyskusji.
Robin mruknął coś pod nosem, ale posłusznie z powrotem usiadł na łóżku.
- Pamiętasz coś? - zapytałam.
Zafrasował się.
- Niewiele - powiedział. - Wiem, że walczyliśmy z Ligą Zabójców i Talia...
Otworzył szeroko oczy zdając sobie z czegoś sprawę.
- Co ze Starfire?
Zawahałam się z odpowiedzią. I to mu wystarczyło. Poderwał się, ale na powrót zmusiłam go do pozostania w pozycji leżącej.
- Naprawdę mi przykro. Jak poczujesz się lepiej wszystko ci opowiem.
Wyszłam pośpiesznie w drzwiach mijając się z Bestią i Cyborgiem.
Nie powinnam mu teraz o tym mówić. Dopiero co się obudził i bałam się, że tego nie zniesie. Mam nadzieję, że reszta będzie miała na tyle rozumu w głowie, by również tego przy nim nie wspominać.
***
- Cześć, stary! - Bestia zaczął od swojej standardowej śpiewki.
- Idźcie sobie.
Uśmiech zniknął z mojej twarzy. Musiał się już dowiedzieć. Przysiadłem na krześle obok łóżka. Chłopak wyglądał jakby przegrał życie. Wszyscy wiedzieli ile znaczy dla niego kosmitka.
- Powinieneś podziękować Raven - zacząłem. - Gdyby nie ona, pewnie byś nadal się kurował. Chyba tylko ona wierzyła, że kiedykolwiek wyjdziesz ze śpiączki.
Robin nadal wyglądał tragicznie. Nie wiemy co się dokładnie z nim stało, ale kiedy go znaleźliśmy leżał nieprzytomny na podłodze, a wokół niego kałuża krwi powiększała się z każdą sekundą. Miał paskudne rany, jakby sprawienie bólu było celem oprawcy. Naprawdę, gdyby nie Raven...
- Jak długo byłem nieprzytomny? - zadał pytanie, a mnie zmroził ton jego głosu.
- Niecałe trzy miesiące...
- Trzy miesiące?! - aż usiadł.
Zmusiłem go, delikatnie, acz stanowczo, by się położył.
- Powinieneś dojść do siebie - powiedziałem, choć serce mi się kraje, bo nie mogłem mu pomóc. A jeszcze nie słyszał najgorszych wieści.
*~*~*
Jezuuu... Powstrzymam się od przeprosin, bo by wyszło na to, że przepraszam pod każdą notką za brak odzewu przez taki długi czas.
Zaś co do rozdziału: rozumiem, że mogą być pewnie niedociągnięcia, ale wszystko się wyjaśni w następny rozdziale. No i wiem, że strasznie krótki, ale nawet nie wiecie jak ciężko mi się go pisało, więc o tym sza.
Za to chciałam nas zaprosić na nowego bloga, którego tworzę wspólnie z Caxi, Julią West i Elizabeth Grey.
Są tam nasze główne bohaterki i ogólnie to mogę powiedzieć tylko tyle, że historia będzie bardzo nietypowa i dziwna.
Serdecznie zapraszam :) Link: http://ttnaszaperspektywa.blogspot.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw ślad dla przyszłych pokoleń